Odcinek i dzień siedemnasty
Oznaczyłem trudny, chociaż poprzedni był średni. Ale jednak Wielka Sowa to solidny kawałek wspianaczki a jeszcze lepszy zjazdu, NIeznany Waligóra okazał się godny swojej nazwy bo mógł zwalić z nóg na z e j ś c i u . Tylko Chełmiec okazał się trochę łagodniejszy.
Ruszam. Za Nową Rudą zaczyna się lekko w góre, a potem coraz coraz. A od Sokolcy to już całkiem słusznie. Zazwyczaj :) wjeżdzałem tam z rozpędu po zjeżdzie z naprzeciwległej Niczyjej :), ale tym razem nie dałem rady i do schorniska Orzeł doczlapałem pieszkom. A dalej poł na pół. Na Szczycie Sowy umiejscowiona była meta Biegu na Wielką Sowę. Impreza na czternascie fajerek, O wejsciu na wierzę nie było mowy.
Wiec ruszyłem dalej zjazdem do Walimia. Ponieważ impreza na górze sie rozkręcała na szlaku było dość tłoczno i trzeba było nie tylko kamienie i korzonki omijać ale jeszcze ludków. Nie mniej nie używany wczesniej szlak okazał się bardzo atrakcjny i zaspokajajacy głód zjazdowy.
Okolice Waligóry to również, zupełnie nieznane tereny. Kopalnia melafiru. Zastanawiałem się co to jest. Za chwilę miałem się przekonać.
Ale najpierw przystanek przy Andrzejówce. Wszystko fajnie, ale tłum ludzi. Odwracam kolejnośc. Najpierw szczyt, potem obiad. Co tam taka mała górka.
Objadę ja w koło od tyłu i zjadę od strony schroniska. I pierwsza połowa tak, Łatwa dróżka, trawersem, po nawrocie kawałek podejscia i szczyt a na mim złorzeczacy pan 110 kg =, pytajacy - jest stąd inna droga. ?? Ki czort.
Ruszyłem w dół a po chwili wiedziałem o co chodzi. Pionowa rynna wypełniona melafirem. Moja zasada nie wycofywania się, zeby nie wiem co, byłaby wystawiona na próbę. Bo ten kawałek był chyba bardziej hardcorowy niż zbocze Lackowej..
:)
Andrzejówka poraz drugi i kierunek Chelmiec. Na szczyt dotarłem nieśpesznie i niemęcząco. A tam cicho głucho i pozamykane. Ale czy na pewno? :) Otwarte!. wewnątrz żywego ducha, tylko krótkofalówka. Ale jak potrzebujesz schronienia, jest. Takie miejsca też przywracają wiarę w ludzi.
Czas? Może jeszcze damy radę Skalnik? Próbujemy.
/... nie, nie damy rady i dobrze, bo gdybym poszedł tropem Śnieżnika, byłbym mokry jak na Śnieżnku. Ledwo zdążyłem się zakwaterować, luneło...
Cdn
(Wiecej zdjęć tu : https://goo.gl/photos/ukVKeGqFUSHGvAd38 )
Skomentuj