W jesiennej ale momentami raczej zimowej scenerii. Planując tę wycieczkę, już kilka tygodni wcześniej, miałem nadzieję że będę miał możliwość pokazania mojej córce jak piękne są Tatry jesienią. Niestety Tatry w połowie października zaserwowały nam raczej zimową scenerię ale to i tak dobrze bo tydzień czy nawet dwa tygodnie wcześniej na tym samym szlaku leżało znacznie więcej śniegu I może nawet nie podjąłbym się przejścia z Morskiego Oka do Doliny Pięciu Stawów i później Roztoki bez jakiegoś bardziej specjalistycznego sprzętu przynajmniej może raków. Dzień zaczęliśmy wcześnie bo około 06:40 rano wyjazdem z Limanowej i około 08:40 rano dotarliśmy na parking Palenicy Białczańskiej. Przebranie butów poprawienie plecaków wypicie jakieś ciepłej herbaty w punkcie gastronomicznym na parkingu i chyba trochę po dziewiątej wyruszyliśmy w stronę morskiego oka do którego dotarliśmy po około 2 godzinach. W Morskim Oku obowiązkowe fotki nad jeziorem, podziwianie scenerii przy w sumie nie najgorszej widoczności potem szybki obiad, a propos absolutnie odradzam tzw. przyrumieniane czy przysmażane pierogi były smażone na jakimś tłuszczu jak frytki i tak paskudnych pierogów jeszcze w życiu nie jadłem. Szkoda, bo rok wcześniej w Murowańcu jadłem naprawdę pyszne pierogi ruskie i miałem nadzieję że coś podobnego zjem właśnie w Morskim Oku, niestety zawiodłem się totalnie.
Po tym obiedzie próba dowiedzenia się w jakim stanie jest szlak przez Świstówkę do Pięciu Stawów ale niestety nikt z obsługi schroniska nie umiał mi za wiele na ten temat powiedzieć. Patrząc na okoliczne szczyty i to co widzieliśmy po drodze to znaczy raczej nie tak dużo śniegu przy drodze z Palenicy, stwierdziłem że spróbujemy jednak przejść do pięciu Stawów. Ewentualną inną opcją na zrobienie jeszcze czegoś w tym dniu było podejście pod Czarny Staw. W sumie przejście przez Świstówkę i zejście do Pięciu Stawów nie był aż tak trudny, w kilku miejscach trzeba było uważać żeby się nie poślizgnąć na śniegu ale mieliśmy nie najgorsze buty, niestety nie mieliśmy kijków (no już ich po prostu nie za bardzo byliśmy w stanie zapakować w bagażu ze Stanów mając w planie raptem tylko dwa może trzy dni chodzenia po górach w Polsce) ale jakoś bez większych przygód dotarliśmy do schroniska w Pięciu Stawach. W schronisku bardziej obfity obiad po czym zaczęliśmy schodzić Doliną Roztoki w kierunku Wodogrzmotów Mickiewicza i na parking w Palenicy dotarliśmy około 17:45. W sumie bardzo udany dzień a dla mnie było to przejście trasy którą wykonałam jako dziesięcioletni chłopak dobrych kilkadziesiąt lat temu. Córka była pod dużym wrażeniem Tatr które w tym miejscu są jednak naprawdę bardzo malownicze, pomimo że zabrakło tej "planowanej" pięknej jesiennej pogody ale przejście w takich trochę już zimowych warunkach też dało nam trochę satysfakcji .
Skomentuj