Mapy turystyczne w aplikacji

Buty z nóg, czyli o sandałach trekkingowych

Ostatnimi czasy lato nas nie oszczędza, a temperatura powietrza bije rekordy! Nawet zalesione szlaki, które zachłannie żłopią wodę ze strumyka wydają się istną Saharą. Cóż dopiero mówić o wielogodzinnej wędrówce po asfalcie?! W takim wypadku doskonałą alternatywę dla ciężkich butów turystycznych stanowią sandały trekkingowe. Obecnie stały się one tak popularne, że adepci pieszych eskapad zakładają je nawet do pracy, przedzierając się przez miejskie ulice. Nie każdy jednak wie, że i wybór letniego obuwia może przyprawić zwykłego człowieka o zawrót głowy.

Nie bądź siostrą Kopciuszka!

Pierwszorzędną kwestią, którą należy kierować się przy doborze butów trekkingowych jest wygoda. Dlatego przykazanie numer jeden brzmi: nie próbuj chodzić w sandałach, które są źle dopasowane. Nie powinny one ocierać stopy, ani pozostawiać zbyt dużego luzu. Warto nie tylko sprawdzić numerację sandałów, lecz także przymierzyć oba buty i przemaszerować w nich po sklepie. Zwrócić należy przy tym uwagę na regulację pasków, bowiem zmęczona po całodniowym marszu stopa lubi zmienić swoje rozmiary. Dobrze, gdy paski znajdują się nad palcami, śródstopiem i piętą. Szczególnie istotne jest również to, by przy bardziej stromych podejściach noga nie uciekała do tyłu. Toteż zbyt ascetyczne modele odpadają na starcie, choć bywa i tak, że sandały z niewielką ilością pasków doskonale trzymają stopę.

Jak sobie pościelesz…?

Pamiętaj o tym, że buty to podstawa i to w sensie wręcz dosłownym. Z uwagi na fakt, iż są fundamentalną częścią wyposażenia trapera, warto przyjrzeć się twardości podeszwy. Producent obuwia Meindl opracował nawet specjalną czterostopniową skalę twardości podeszwy. Najważniejsze jednak, by pamiętać o tym, iż na terenach skalistych, bardziej wymagających lepiej sprawdzi się podeszwa o wyższym stopniu twardości niż na szlakach łagodnych czy ścieżkach górskich. W przypadku tych ostatnich miękka podeszwa zapewni lepszą przyczepność do podłoża. Śmiało więc można pójść w „miękkich” butach nie tylko w Beskidy, Bieszczady, lecz także w niższe partie Tatr.

Nie bez znaczenia jest tu bieżnik. Wielu producentów sandałów stosuje tak pożądaną przez górołazów podeszwę typu Vibram, która ze względu na swą elastyczność również ma zagwarantować to, iż piechur nie poślizgnie się na błotnistym terenie.

Pewne marki wypuściły na rynek zabudowane sandały z podeszwą, która amortyzuje wstrząsy dzięki znajdującej się w podeszwie poduszce powietrznej lub amortyzującej piance EVA, wykorzystywanej także w butach dla sprinterów.

Podglądając szewca…

Jeżeli już mowa o sandałach-hybrydach, warto wspomnieć o jeszcze jednej ich zalecie kryjącej się pod tajemniczym nazwą Toe Protection – są to zabudowane przody, które chronią palce stóp przed uszkodzeniami. Dzięki temu, iż stanowią formę przejściową pomiędzy półbutami a butami odkrytymi pozwalają na bardziej ekonomiczne spakowanie bagażu. Wadą jednak takiego obuwia jest to, iż więcej zachodu z ich ubieraniem i rozbieraniem na postojach.

Jeśli z kolei chodzi o materiał, z którego wykonano letnie obuwie, trzeba pamiętać, iż w porze upałów egzaminu na pewno nie zda membrana. Działa ona bowiem tylko przy dużej różnicy temperatur, dlatego całodzienna wędrówka w butach z membraną będzie okupiona wieczorem w towarzystwie nieprzyjemnych zapachów. Z tego względu wyściółka sandałów nierzadko jest wykonana ze specjalnego materiału z powłoką chroniącą przed namnażaniem się nieporządanych mikrostworzonek i aromatów. Ma zabezpieczać także przed przesuwaniem się stopy w bucie. Pod wpływem intensywnego używania oczywiście ulega ona wytarciu. Niektóre modele są więc wyposażone w specjalną antybakteryjną siateczkę.

Ciekawym rozwiązaniem wydają się buty skórzane, które oddychają, nie wydzielają nieprzyjemnych zapachów, a odpowiednio zaimpregnowane nawet chronią przed wilgocią. Nie można jednak zapominać o tym, iż po dokumentnym przemoczeniu długo trzeba będzie czekać na ich wyschnięcie, nie mówiąc już trudności w utrzymaniu czystości. Ponadto mokre przybierają na wadze.

Cóż mówić więcej – idziemy po sandałki! Mają one tyle zalet, iż nie sposób się im oprzeć. Nie wspomnę już o tym, że zdają egzamin w czasie przeprawy przez strumień lub gdy po całodziennym wędrowaniu zawitamy do schroniska i możemy dać odpocząć nogom w przewiewnym obuwiu. Ach, znów się rozmarzamy, a nie na to czas: po sandały marsz!

Daria Marchewka

Opublikowano 9 sierpnia 2016 przez admin