Dawno już zaplanowałem wycieczkę ostatnim, niepoznanym jeszcze odcinkiem lewobrzeżnej części Doliny Dolnej Wisły. Wyciągnąłem ów plan z archiwum, dopracowałem i nie pozostawało nic innego jak ruszać na Nizinę Sartowicko-Nowską, bo tak właśnie nazywa się ta część doliny.
Więcej przemawiało przeciwko tej wędrówce niż za nią. Po pierwsze prognozy pogody nie wróżyły specjalnie dobrze. Po drugie mizerne miałem szanse na towarzystwo, a samemu mi się nie chciało. Po trzecie dwa dni przed dniem „W” [wu, jak wędrówka] dopadło mnie przeziębienie. Ostatecznie jednak pogoda dopisała, kolega wziął urlop, a ja stwierdziłem, że co mnie nie zabije, to wzmocni... i o dziwo wzmocniło!
Pełna relacja na www.zulawy.info w zakładce Wędrówki.