Najkrótszy odcinek, ale dość ciężki i ciekawy. Po drodze przeprawialiśmy się przez most, którym okazały sie być dwa ścięte pnie rzucone w poprzek rzeki. Chwile później wdaliśmy się w interesującą pogawędkę z panem, który na Mazury przyjeżdża o kilkudziesięciu lat i opowiedział nam o niekorzystnych zmianach, jakie zaszły na mazurskiej ziemii przez ten czas, głównie z powodu chciwości i braku wyobraźni naszych rodaków.
Po wdrapaniu się na parę wzniesień dotarliśmy do Rynu, gdzie odpoczęliśmy na dziedzińcu zamku, który obecnie pełni rolę hotelu. Ostatnim punktem na trasie tego dnia było Gizycko, gdzie znów skorzystalismy z pola namiotowego.