Pierwszy dzień - w piątek po pracy przejazd do Starego Sącza, oczywiście jak to w piątek korki sakramenckie, potem szybkie pakowanie roweru i już można rozpocząć dwu godzinny podjazd do schroniska na Przehybie. Dojeżdżamy w nocy, większość trasy po ciemku, zastanawiając się czy będziemy spali na werandzie - kochana pani w schronisku czekała na ostatnich zagubionych rowerzystów - śpimy w pokojach po gorącym prysznicu - dziękujemy. Trasa pochodzi z portalu http://www.rowerempogorach.pl/trasa36.php szacun za opracowanie - ze względu na ograniczenia kondycyjne skróciłem ją i podzieliłem na 3 dni (autorzy wykręcili ją w jeden dzień) a i tak nie było za łatwo.
Skomentuj