Jak zwykle najpierw poczytałem troszkę o tamtych trasach biegowych. W końcu nadszedł dzień, w którym postanowiłem sprawdzić, jak jest naprawdę. Wyruszam rano do miejscowości Kouty nad Desnou. Dość szybko odnajduję sporej wielkości parking, który pomimo że dzień jest powszedni, i tak jest w dużym stopniu zapełniony. Już rozmowa z parkingowym przekonuje mnie, że trafiłem dobrze. Udaję się więc do kasy biletowej. Zakupuję papierowy bilet za 100 koron, który uprawnia mnie do wjazdu na szczyt. Najpierw podczepiam się na orczyk. Pomaga mi sympatyczny młody Czech. Wyciąg nie szarpie, więc pomimo że jadę po raz pierwszy w biegówkach, nie jest źle. Niestety zaraz po wypięciu z wyciągu przewracam się i od razu czuję „szacunek" dla tego stoku. Śnieg przypomina beton. Schodzę więc kilkadziesiąt metrów do „kanapy". Przy wsiadaniu chwieje się i ponownie zostaje mi udzielona pomoc. teraz już wiem, że powinienem zdjąć biegówki.Te narty nie nadają się na stoki. Przy wysiadaniu na górnej stacji ponownie się przewracam. Nie czuję się komfortowo …no cóż.
Na górnej stacji znajduje się bufet, o tej godzinie jeszcze nieoblężony. Trochę powyżej widzę pierwszy szlakowskaz i początek trasy biegowej. Dość szybko osiągam Medvedi Hore. Charakterystyczne „wiatraki" przypominają mi pierwszą rowerową wyprawę w te strony. Na rozwidleniu szlaków zastanawiam się, w którą stronę pobiec, nie pomaga mi w tym także dwóch Czechów, którzy w efekcie razem ze mną skręcają w prawo. Tak zaczyna się moja przygoda na Mravenecniku.
Kompleks narciarski Kouty oferuje doskonałe warunki do narciarstwa biegowego.
Szlaki biegowe znajdują się na wysokości 1100-1330 m n.p.m.
Przy górnej stacji kolejki znajduje się punkt startowy szlaków „Stadion" oraz „Mravenečník" (Mrówkojad).
Szlak „Stadion" prowadzi przez wspaniałe przyrodnicze miejsca, koło górnego zbiornika elektrowni Dlouhé Stráně. Biegacze mogą wybrać także szlak „Mravenečník", który łączy się z siecią szlaków biegowych w Wysokim Jesioniku.
Idealna wysokość nad poziomem morza zapewnia doskonałe warunki śniegowe.
Pogoda jest wspaniała, temperatura powyżej zera, praktycznie brak wiatru. Trasy przygotowane i dziś dość pustawo. Po około 15 kilometrach dobiegam do Stadionu, czyli okrążenia górnego zbiornika elektrowni. Tutaj panuje większy ruch. Wspaniały widok na niebieską taflę wody i widoczny w oddali szczyt Pradziada. Okrążam zbiornik i ruszam w kierunku górnej stacji wyciągu.
Trasa nie należy do najłatwiejszych, szczególnie w początkowej fazie, gdy śnieg był zmrożony, trudno utrzymać na nartach. Ale warto tam być chociaż raz i to w taką pogodę.
Wracam ponownie wyciągiem. Tym razem zdjąłem biegówki i wszystko przebiega bez komplikacji. W drodze w dół robię jeszcze parę fotek. To był piękny dzień.
Skomentuj