Relacja Darka
Ładna pogoda i wyjątkowo ciepło (ok. 21 st.C. w momencie zbiórki). Na łące zebrali się: Krys, Darek z Mikołajkiem, Leon, Andre i Pawełł. Szybko zapadający zmrok i konieczność powrotu na lampkach nie zachęcał do jakiejś dalszej trasy. Zaplanowaliśmy pojechać do Opatkowic za Wisłą. Ruszyliśmy zwyczajową trasą obok stadionu do starego mostu. Tuż obok szpitala otrzymaliśmy telefon od Krzyśka C, który spóźnił się na zbiórkę i prosił aby na niego zaczekać. Jechaliśmy więc powoli i na ul. Piaskowej nas dogonił. Klucząc w okolicy ul. Kołłątaja i pokonując różne wertepy, ominęliśmy rozkopaną ulicę 6-go Sierpnia. Kiedy jechaliśmy dojazdem do starego mostu, Darek zatrzymał się i z nieszczęśliwą miną oznajmił, że złapał w tylnym kole kapcia. Pozostali też mieli w tym momencie miny niezaszczególne, bo to oznaczało dodatkowe opóźnienie w i tak krótkim okresie na wycieczkę. Na wąskim chodniku przy bardzo ruchliwej ulicy trudno było dokonywać napraw, więc Darek z Mikołajkiem na piechotę przeprowadzili rower do mostu i na drugą stronę ulicy, po czym znieśli go schodkami na wał wiślany, gdzie było dużo spokojnego miejsca. Do pomocy w naprawie z zapałem dołączył się Pawełł (chwała Ci Pawle), koło zostało błyskawicznie zdjęte i rozebrane z ogumienia. Darek ze swojego niezgłębionego wyposażenia wyciągnął nową dętkę, bo szkoda było czasu na szukanie dziurki i jej łatanie. Paweł zlustrował dokładnie oponę szukając przyczyny kapcia, ale nie dało rezultatu. Opona była nienaruszona. Dętka i opona zostały sprawnie zmontowane i koło zostało przykręcone do roweru. Kiedy Darek z zapałem pompował powietrze, pozostali Browersi zeszli schodkami i oznajmili, że ze względu na opóźnienie lepiej zrezygnować z jazdy do Opatkowic, tylko pojechać z tej strony Wisły do Bochotnicy. Darek czując się moralnie winny opóźnienia wycieczki, po zapakowaniu Mikołajka na fotelik, ruszył z kopyta i ostrym tempem, aby nadrobić czas, poprowadził stawkę do Bochotnicy. Planowany był odpoczynek przy klimatycznym sklepie, znajdującym się przy bocznej uliczce w okolicy szkoły. Jednak, ku naszemu rozczarowaniu, był zamknięty. Nie było u większości chęci jazdy do Kazimierza Dolnego i w zasadzie bez odpoczynku ruszyliśmy tą samą trasą z powrotem. W trakcie jazdy, w połowie drogi wyprzedził nas jakiś obcy rowerzysta. Jak powszechnie wiadomo, dla Browersów oznacza to poważną zniewagę. Aby pokazać temu rowerzyście kto rządzi na trasach rowerowych w tych okolicach, podkręciliśmy tempo i wkrótce siedliśmy mu na koło. Przez jakiś czas jechaliśmy tak i korzystaliśmy, że rozcina nam powietrze. Ale z jednej strony mając wyrzuty, że to trochę niehonorowo być takim pasożytem, a z drugiej żeby pognębić bardziej tego śmiałka, do akcji ruszył jadący na końcu stawki Darek z Mikołajkiem. Ku uciesze reszty kolegów wyprzedził ich, potem tego obcego, a potem przyśpieszył. Kiedy za jakiś kilometr obejrzał się do tyłu, zobaczył tylko doganiających go Browersów. Obcego było widać daleko z tyłu. Zniewaga została pomszczona. Aby nie dać się mu dogonić, bo nie zrezygnował z walki, trzeba było cały czas utrzymywać sporą prędkość. Kosztowało to sporo sił i kiedy Krys, Leon i Krzysiek C widząc już zbliżające się Puławy, jak konie na pustyni które poczuły wodopój, jeszcze podkręcili tempo, Darek z Pawłłem nie utrzymali koła. Postanowili na metę pojechać na skróty przez Park. Mieli trochę emocji, bo było już całkiem ciemno i jadąc wąskimi i miejscami bardzo zarośniętymi ścieżkami, czuli że fragmentami podłoże jest mocno bagniste. Obok Pałacu Marynki i ul. Skowieszyńską dojechali do mety w CP. Wkrótce po nich przyjechała reszta, która pojechała aż do mostu.
Na mecie dołączył do nas ubrany po cywilnemu Kazio i razem w miłej atmosferze odpoczywaliśmy, uzupełnialiśmy elektrolity i kalorie. Ponieważ za tydzień i później ma się mocno pogorszyć pogoda i nie wiadomo czy uda się pojeździć na rowerze, umówiliśmy się, że w takich przypadkach będziemy się we wtorki spotykać o godz. 19. na mecie u Sokoła.
Skomentuj