Jeedziemyyy !!! Tak tak, w końcu doczekaliśmy 22 lipca, bilety zakupione, kierunek Świnoujście. Po piętnastu godzinach spędzonych w PKP rozpoczynamy pierwszy dzień wymarzonej wyprawy rowerowej wzdłuż polskiego wybrzeża. Podróż minęła całkiem spokojnie, do Wawy pojechaliśmy osobówką, później przesiadka w Intercity, W pociągu mała afera z rowerami, ale nie naszymi, konduktor sprzedał bilety na rower na miejsca, które już były wykupione, jeden z "rowerzystów".nie mógł się pogodzić, że jego rower nie wisi tylko stoi w korytarzu, mieliśmy z niego ubaw :), gdyby Ci co musieli te rowery zdejmować z wieszaków trafili na nas nie było by problemu, dogadalibyśmy się :) Ale w końcu dojechalim, Najpierw przeprawa promem i przejażdżka na granicę niemiecko - polską. Gdy wyruszyliśmy już w tresę pierwsza awaira, Justa złapała kapcia, początkowa nie chciała nic powiedzieć, bo się bała hihih, ale jednak musiał się przyznać, szybka zmiana dętki i w dorogę kierunek Międzyzdroje. Trasa wiedzie częściowo szlakiem R10, częściowo innymi szlakami i drogami. Miło, łatwo i przyjemnie meldujemy się w Międzyzdrojach, gdzie obowiązkowo trzeba zobaczyć molo i aleję gwiazd. Fotki, odpoczynek, spotkanie z grupą skarżyskich turystów i jedziemy dalej. Przez Woliński Park Narodowy kierujemy się w stronę Dziwnowa i dalej na Pobierowo. W Pobierowie kończymy dzień pierwszy, po 15 godzinach w pociągach te 67 km i tak jest sukcesem. Szukamy miejsca na namiot, na pierwszym polu brak miejsc, na drugim nie chcą Nas przyjąć, szukamy dalej. Znajdujemy inne mniejsze pole, które znajdowało się na podwórku, zmęczeni podróżą pociągiem i rowerem zostajemy, Wyszło nas najdrożej ze wszystkich noclegów i w dodatku najgorsze warunki, ale nie ma tego złego trzeba było gdzieś się zdrzemnąć. Po upragnionej kąpieli udajemy się z Marianem po piwerko i kawę na rano, trochę Nam zeszło zanim znaleźliśmy sklep, gdybyśmy poszli w prawo od naszego pola to dawno już bylibyśmy po zakupach, sklep był tuż za rogiem :)/
Rozbijamy namiot, kombinujemy jak się w nim zmieścić ze wszystkimi rzeczami, nie jest to Mariot, ale jest pięknie :), trochę ciasno, ale własno, w namiocie duchta, nie było czym oddychać ( miałem atak duszności :), każdy ruch jednego z Nas odczuwał każdy współlokator, wszystko przez materace. Dzień pierwszy zakończony sukcesem!!!! Pogoda piękna, siły są czego chcieć więcej :)