Niedzielny poranek przywitał mnie deszczem. Od okna do okna chodziłem i sprawdzałem czy już się przejaśnia. Dopiero ok 11 przeschło na tyle, że można było ruszyć na rower. Późna pora jak na mnie, oraz prośba żony, żebym wcześniej wrócił, zmusiły mnie do skrócenia wyjazdu. Poza tym naszła mnie ochota na popstrykanie fotek kwiatkom.
Po wyjeździe z Czyżewa przez kilka kilometrów jechałem wspólnie z kolegą, który właśnie wracał do domu po przejechaniu całego Green Velo od Elbląga do Przemyśla....oj zazdrościłem mu....zazdrościłem.