Zawrat należy do najbardziej popularnych przełęczy w polskiej części Tatr. Dostępny jest od Świnicy, Doliny Pięciu Stawów Polskich i Doliny Gąsienicowej. Właśnie droga od schroniska "Murowaniec" wydaje się najbardziej ciekawa, a chwilami wręcz tajemnicza, gdyż masyw Zawratu przez większość dnia skutecznie zasłania słońce - szlak zazwyczaj jest w cieniu. Zdecydowanie trudniej wchodzi się tędy niż z Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Po wyjściu ze schroniska na Hali Gąsienicowej dostrzegamy kilka drogowskazów; my kierujemy się w prawo niebieskim szlakiem. Około pół godziny później dochodzimy do Czarnego Stawu Gąsienicowego (łatwy marsz po kamiennych płytach). Tutaj możemy chwilę odpocząć i podziwiać piękne widoki (jak na dłoni Kościelec i grań Orlej Perci).
Na skrzyżowaniu przy stawie kierujemy się w lewo i dalej idziemy niebieskim szlakiem (w prawo zielony na przełęcz Karb). Droga prowadzi wokół lustra jeziora po kamieniach i nie powinna sprawić żadnych trudności. Jest bardzo przyjemnie. Po pewnym czasie dostrzegamy początek żółto znakowanej trasy na Skrajny Granat. Oczywiście nie skręcamy, dalej idziemy kamiennym chodnikiem.
Później jednak trasa pnie się mocno w górę lekkimi zakosami, przez co jesteśmy zmuszeni do większego wysiłku. Niebawem pojawia się pierwsza przeszkoda - przed nami mała wspinaczka po skałach. Następnie wędrujemy znowu prostą dróżką, aż w końcu zauważamy tabliczkę, dzięki której dowiadujemy się, że do celu pozostało 65 minut. W tym miejscu rozpoczyna się również żółty szlak na Kozią Przełęcz.
Chwilę potem po raz kolejny podchodzimy po głazach. Na szczęście szlak jest doskonale oznakowany. Wkrótce trasa wyraźnie łagodnieje. Mijamy właśnie z lewej Zmarzły Staw, do którego podejść można jedynie z wcześniej wspomnianej trasy na Kozią Przełęcz.
Droga dalej biegnie przez piarg Zawratowego Żlebu. Jeszcze przez pewien czas spokojnie. Najpierw gruzowisko, a później chodnik. Teraz bardzo dobrze widać Zawrat.
Łatwa droga nie może trwać wiecznie. Wkrótce robi się stromo. Wchodzimy po coraz większych kamieniach, aż dochodzimy do charakterystycznej wąskiej rynny, za którą szlak zakręca w prawo. Za chwilę dostrzegamy pierwsze łańcuchy. Zachęcam do założenia rękawiczek, szczególnie gdy jest mokro lub na szlaku leży śnieg. Ogólnie podejście nie należy do bardzo trudnych, trzeba jednak uważać i pewnie stawiać kroki. Kilka minut później stajemy przed skalną ścianą, z której świetnie widać poręcz ułożoną z trzech klamer. Aby do niej dojść, musimy zachować zimną krew i przejść przy pomocy łańcucha mini-trawersik, co trwa dosłownie kilka sekund. Następnie wspinamy się (także z użyciem łańcucha) po spiczastych skałkach, aż osiągamy upragnioną poręcz.
Wspomniane wyżej klamry w wymierny sposób ułatwiają pokonanie wąskiej półki skalnej. W gruncie rzeczy gdyby ich nie było, nie dałoby rady złapać się niczego innego. Za tym emocjonującym miejscem dalej wchodzimy po łańcuchach. Ale i one względnie szybko się kończą. Najpierw podchodzimy bez sztucznych ułatwień, a chwilę później stawiamy już kroki po łagodnym chodniku.
Jednakże zaraz znowu robi się niebezpiecznie. Z pomocą kolejnej klamry osiągamy półkę, a dalej idziemy, trzymając się łąńcucha i ściany. Zaraz będzie bardzo ciasno! Ale bez paniki, jeżeli łańcuch nie wyślizguje nam się z rąk, to nie może się stać nic złego. Przez moment trawersujemy, szybko jednak szlak zaczyna piąć się mocniej w górę.
Nagle robimy silny zakręt w prawo. Szybko odnajdujemy klamrę, za którą śmigamy po skalnych płytach. Uwaga, bo może być ślisko! Nie puszczajmy się łańcucha!
Mało wrażeń? Niebawem stajemy naprzeciwko ciekawego kominka. Z lewej łańcuchy, a z prawej pochylone ukośne skały. Także i tutaj trzeba przemyśleć każdy krok, tym bardziej, że w pewnym momencie znajdujemy się tuż przy urwisku.
Około 15 minut przed osiągnieciem upragnionej przełęczy pokonujemy ostatnią, ale chyba największą trudność, mianowicie prawie pionowę ścianę. Na szczęście z łańcuchem nie jest to zadanie niewykonalne. Radzę jednak pomyśleć kilka razy, gdzie włożyć nogę, gdyż za nami przepaść. Nie polecam wchodzić również w śliskim obuwiu, ponieważ ta przeszkoda wymaga od większości z nas pochyłego ułożenia stopy przy pierwszym kroku. Co innego osoby z bardzo długimi nogami.
Z przełęczy wspaniale widoczne tatrzańskie szczyty, choćby Walentkowy Wierch, Mały Kozi Wierch, Gerlach czy Mięguszowieckie Szczyty; jak na dłoni Zadni Staw Polski. Dalej można udać się na Świnicę lub Kozią Przełęcz albo zejść tą samą drogą lub niebieskim szlakiem do Doliny Pięciu Stawów Polskich.
Trasę poleca
naTatry.pl - Twoje spojrzenie na Tatry
Skomentuj