Mieliśmy w zamiarach zdobyć jakiś niewysoki szczyt zimą. Śnieżka była dość łatwa, na Babiej Górze śniegu jak na lekarstwo, więc odczuwaliśmy nadał głód dreptania i zapadania się w śniegu. Wybierając Ornak, dostalismy to czego potzrebowaliśmy. Do schroniska oczywiście asfaltowa czarna droga, bez grama śneigu, ale tego się spodziewaliśmy. Droga od schronika do przełęczy Iwanickiej do połowy bez śniegu, potem trzeba było już wyposażyć się w raki. Szło się nawet dobrze, bo szlak był przetarty, ale nie do końca. W połowie drogi na grań. okazało sie że ślady nie biegną po szlaku, my zdecdywaliśmy się nie ufać śladom, ale kontynuwać trasę po szlaku. Niestety szlak nie był przetarty a meijscami śnieg był bardzo gruby. Zapadaliśmy się po łokcie w śniegu, i trzeba było zastosoać metodę "na czworaka" podpierając się dodatkowo kijkami. Miejcami szło się całkiem nieźle, ale cały czas sprawdzaliśmy położenie wz GPSu. Po osiągnieciu grani, gdzie widocznośc była do 20m, przy bardzo silnym wietrze, postanowiliśmy zawrócić i po śladach zeszliśmy bezpiecznie do przełęczy Iwanickiem. Miałem jeszcze ochotę spróbować się z trzydniowiaśńkim wierchem, ale mój współtowarzysz wybił mi to z głowy. Przygoda super, a my przekroczyliśmy pułap 1800m w wejściu zimowym
Skomentuj