„Cudze chwalicie, swego nie znacie”.Prawda stara jak świat. Powszechnie znane, ale podobnie jak i nasza ojczyzna, traktowana po macoszemu. Postanowiliśmy stawić opór owej mądrości ludowej i zacząć poznawać nasz piękny kraj, w którym nie brakuje ani pięknych widoków ani atrakcji turystycznych. Wybraliśmy Suwalszczyznę, zaczepiając również o nieznany nam do tej pory kawalątek Mazur.
Na pierwszy ogień poszła miejscowość Wodziłki, leżąca w dolinie Szeszupy.Osada założona przez staroobrzędowców do dziś szczyci się starą molenną, w której raz w miesiącu odbywają się ichnie msze.Dla fanów kąpieli jest możliwość skorzystania z tzw. „czarnej bani” – łaźni parowej. W Szeczupce, przed Wodziłakmi, zaczyna się ścieżka poznawcza „U źródeł Szeszupy”, którą pokonywaliśmy, oglądając po kolei to, co owa ścieżka ma do zaoferowania turyście (cmentarz ewangelicki, cmentarz staroobrzędowców, molenna). Jadąc do ruin dworu z czasów Jaćwingów w Starej Hańczy, nie sposób pominąć „Baru pod klonem” na skrzyżowaniu dróg leśnych, w którym trafiliśmy na cieplutką dostawę pączków i drożdżówek domowej roboty.
Naszym głównym celem dzisiejszego dnia były Stańczyki i oszałamiające wiadukty kolejowe. Nie sposób odnaleźć słów, które oddałyby piękno, monumentalność tego widoku. Po prostu dech zapiera. Po przejściu wiaduktem, nie chcieliśmy od razu dalej ruszać w drogę. Żal nam było tego widoku. Tego dnia dotarliśmy do Gołdapi na nocleg.
Poranek dnia następnego obudził nas drobnym deszczem, ale prawdziwego turysty żadne zmiany pogodowe nie przestraszą. Przed nami cały dzień i wiele nowych atrakcji. Tematem numer jeden jednak miał być grobowiec w kształcie piramidy. Wcześniej wiele o tej piramidzie słyszałam i chciałam na własnym ciele zakosztować klimatu, który wokół grobowca się roztacza. Ponoć jest to miejsce, w którym nastąpiła ogromna koncentracja pozytywnej energii Ziemi i Kosmosu. Jedno jest pewne, że zarówno budowla jak i jej historia sprawiają kosmiczne wręcz wrażenie. Nim miejsce to stało się komercyjną już atrakcją turystyczną, można było przez kraty w grobowcu zobaczyć zmumifikowane zwłoki rodziny Farenheitów, które dzięki konstrukcji piramidy, w której zastosowano się do wymiarów odpowiadających piramidzie Cheopsa, były w świetnie zachowanym stanie. Jak się okazuje, nie trzeba jechać go Egiptu, by zobaczyć piramidy, wystarczy trochę pojeździć po Polsce, w której znajduje się prawdopodobnie 7 budowli na kształt tej w Rapie.
Z Rapy przez miejscowość Budry, w przepięknych okolicznościach przyrody, dotarliśmy do Węgorzewo. Będąc tu nie można ominąć zamka krzyżackiego i klimatycznej przystani rybackiej. Nie zabawiliśmy tu jednak zbyt długo obawiając się, że możemy nie zdążyć dostać się do bunkrów w Mamerkach i że zamkną nam je przed nosem. O wiele bardziej znany jest „Wilczy Szaniec” w Gierłoży, położonej 18 km od Mamerek, gdzie również zmierzaliśmy, ale Bunkry w Mamerkach są o wiele lepiej zachowane. Jest tam 30 budowli żelbetonowych, do których można wejść, zajrzeć w każdy kącik i zdobyć wiele nowych wrażeń. Kolejny nocleg spędziliśmy w Kietlicach, delektując się smażonymi sielawkami.
Piękna pogoda następnego dnia sprawiała, że nie spieszyliśmy się z wyjazdem i siedząc na pomoście w przystani, leniwie oglądaliśmy przybijające i odpływające łodzie. Jak najdłużej chcieliśmy przeciągnąć tę chwilę, ten dzień, który był ostatnim dniem naszej wyprawy. Pożegnawszy się z tym niezwykle urokliwym miejscem ruszyliśmy w kierunku Giżycka. Po drodze, rzecz jasna, czekała nas kolejna duża porcja wrażeń, które kolekcjonowaliśmy nie tylko w naszej głowie i na zdjęciach, ale również na kartkach zeszytu.
Będąc w „stolicy” żeglarstwa jaką jest Kraina Wielkich Jezior, postanowiliśmy odwiedzić tak ważne dla żeglarzy miejsca jak Sztynort, w którym zwiedziliśmy przepiękny zespół pałacowo-parkowy i przez dłuższą chwilę podziwialiśmy dziesiątki łodzi. Ze Sztynortu droga poprowadziła nas już prosto do Gierłoży.Chcąc nie chcąc spędziliśmy w bunkrach Hitlera sporo czasu. Burza i ulewa jakie się zerwały, sprawiły, że rozbiliśmy obóz w jednym z bunkrów. Nie spieszyło nam się aż tak bardzo, bo w naszych planach było już tylko Giżycki i Fort Boyen, a potem to już tylko pociąg który do Gdańska wyruszał dopiero o 21.37.
Polska to kraj niezwykły, pełen niesamowitych miejsc i pięknych krajobrazów. Każda niemal wioska kryje w sobie jakąś tajemnicę, ciekawą historię, ale żeby ją poznać trzeba chcieć się zanurzyć w głąb naszej pięknej krainy.
Skomentuj