soszów.

Trzecia skirajza w tym sezonie, a pierwsza w nowym roku. Mało brakowało, a w ogóle by się nie odbyła. Jak wstaliśmy o 6:30 rano, to niebo było zachmurzone, a w momencie, kiedy jechaliśmy autem, to w okolicy Jasienicy i Skoczowa, zaczynał padać deszcz. W Harbutowicach, postanowiliśmy jednak, że wracamy do domu. po chwili, w centrum Skoczowa, postanowiliśmy jednak zaryzykować i pojechaliśmy na Soszów. A tam, wbrew obawom, zamiast deszczu, padał śnieg. No i tuż przed 9:00 rozpoczęliśmy szusowanie. pozytywny wpływ na dobry początek miał fakt, że otrzymaliśmy zniżki aż o 10 złotych... A to dlatego, że pokazaliśmy w kasie, kupony zniżkowe, jakie otrzymaliśmy na Soszowie, w marcu 2019 roku, czyli w poprzednim sezonie. Ogólnie warunki na stoku były bardzo dobre i można było nieco poszaleć, gdyż nie było zbyt dużo narciarzy, choć była czynna tylko trasa nr 5. Gadzina najechała dopiero około godziny 11:00, ale nam to nie zawadzało, bo jeździliśmy tylko 3 godziny i przed południem skirajzę zakończyliśmy. Co prawda trochę przemokły nam gacie, ale to s powodu mokrych krzeseł na wyciągu, bo początkowo padał śnieg. Jeździliśmy tylko 3 godziny, bo nieco się spóźniliśmy (deszcz w Skoczowie nas zdezorientował). Jak wracaliśmy do domu, to widzieliśmy spory korek z Ustronia do Wisły. No cóż rozpoczynał się wydłużony weekend...