Choć raz zobaczyć wschód słońca na Babiej Górze, było zawsze moim marzeniem. W końcu postanowiłem je spełnić, a żeby było ciekawiej zimą. Na ten dzień prognozy pogody były optymistyczne, niewielkie zachmurzenie spadające niemal do zera w okolicach 7:28 kiedy to słońce miało wychylić się zza horyzontu. Na trasę wyruszyliśmy o piątej rano. Początkowo prognozy sprawdzały się co do joty, czyste niemal bezchmurne niebo, delikatny ledwo wyczuwalny wiaterek. W takich komfortowych warunkach dotarliśmy na Sokolicę. Niestety Babia Góra jak na kobietę przystało okazała się być bardzo kapryśna i postanowiła strzelić focha nie wiadomo za co. Im wyżej się wspinaliśmy, tym więcej chmur pojawiało się w okół nas. Wreszcie w okolicach Gówniaka cały grzbiet spowiła mgła i nie opuszczała nas aż do schroniska na Markowych Szczawinach, od czasu do czasu odkrywając tylko na krótki moment piękne widoki. Pomimo porażki w związku z tym, że nie udało mi się zobaczyć wschodu słońca, wycieczka była bardzo udana, bardzo przydały się raki.
Skomentuj