W czwartek 28.12.2017 miała miejsce, tym razem, spontaniczna wyprawa rowerowa.
Wraz z siostrą około południa wyruszyliśmy w kierunku lasu zabrzeskiego (czarnoleskiego), skąd zajechaliśmy na tamę "śląskiego morza" czyli Jeziora Goczałkowickiego. Po przejechaniu przez tamę zawitaliśmy w Goczałkowicach, a potem w Pszczynie. Z tamy, do samej ul. Cieszyńskiej w Pszczynie jedzie się wygodną, asfaltową trasą rowerową (w Goczałkowicach trasa jest wspólnie z chodnikiem dla pieszych). W Pszczynie przejechaliśmy przez tamtejszy rynek i park. Zatrzymaliśmy się na cmentarzu żołnierzy Armii Radzieckiej, gdzie oglądaliśmy ładnie uporządkowane miejsce spoczynku czerwonoarmiejców, którzy zginęli tam w styczniu i luty 1945 roku w walce z hitlerowcami. Z Pszczyny, przez Piasek pojechaliśmy do lasów kobiórskich. Tam na trasie minęliśmy ruiny dawnej jednostki wojskowej w Czarkowie, a potem dojechaliśmy do asfaltowej drogi, nieopodal samego Kobióra. Skręciliśmy w lewo (do Kobióra jedzie się w prawo) i zatrzymaliśmy się blisko rezerwatu leśnego "Babczyna Dolina". Asfaltowa droga zaprowadziła nas do Radostowic, a potem już na tamę Jeziora Łąka, niedaleko Pszczyny, gdzie powróciliśmy na trasę w kierunku tamy Jeziora Goczałkowickiego. Z tamy zjechaliśmy do Zabrzega, a następnie do Ligoty-Miliardowic, gdzie zakończyliśmy wyprawę.
Ta wyprawa nie była planowana, ale pomimo tego, że zapowiadano deszcz, ten nie padał, chociaż w parku pszczyńskim trochę pokropiło. Po za tym było ciepło około 6 stopni, z początku bezwietrznie. Pokonaliśmy dokładnie 50 km.