W święto Objawienia Pańskiego 2018 roku nieco późno, bo około 15.30 wsiadłem na rower i wyruszyłem w trasę. Dlaczego tak późno? A no dlatego, że zgodnie ze starą tradycją był u mnie ksiądz po kolędzie.
Sprzyjająca pogoda, czyli słońce i plus 12 stopni (6.01.2018) sprawiły, że wyruszyłem w trasę do lasu czarnoleskiego, a potem nad wał Wisły w Zabrzegu i Czechowicach-Dziedzicach. Tym wałem jechałem aż do ujścia Iłownicy, a potem skierowałem się przez miasto do Kaniowa. Tam jechałem już po zmroku do Bestwiny, by potem powrócić w kierunku Kaniowa. Skierowałem się do Dankowic, gdzie dawno nie byłem. Potem obrałem kierunek na Jawiszowice, w woj. małopolskim. Miałem zamiar jechać do Brzeszcz, ale jednak zdecydowałem się skręcić na drogę w kierunku Pszczyny. Jechałem nią przez Górę i Miedźną do Ćwiklic, gdzie skierowałem się na Rudołtowice. W tej miejscowości pojechałem prosto, nowo wyremontowaną drogą aż do Goczałkowic. Z Goczałkowic pojechałem przez Czechowice-Dziedzice, do ligockiej dzielnicy Burzej, a potem do Miliardowic, gdzie wyprawa dobiegła końca.
Była to pierwsza pełna wyprawa rowerowa sezonu 2018. Pogoda, jak już wspominałem była iście wiosenna: słońce, +12 stopni i bez wiatru. dystans jaki pokonałem to 68 km.