Bieg Burzynski chyba zawsze bedzie mi sie kojarzyl z sympatycznymi strazakami. Rok temu polewali woda i urzadzili pobudke dzieciaka spiacym w wozku trabiac cala moca. Tym razem lac wody nie trzeba bylo. Juz od rana byla istna ulewa. Na bieg wybralismy sie cala rodzina , kto mogl pomyslec ze czeka nas oberwanie chmury. Na start wybralismy sie w ostatnim momecie, wlasciwie gdy wszyscy juz ruszyli. Lalo jak z cebra. Po okolo 5 km starsze dzieciaki zaczely nieco zmarzly. Gdy zatrzymalismy sie aby zloz im sweterki okazalo sie , ze sa przemoczone. Wozek - przyczepka zawiodla nas tym razem na tej ulewie. Ujechalismy jeszcze kawalek, jednak dlej bylo im zimno. Razem z zona postanowilismy ze moze wsadzimy ich do wozu strazakow jadacych za nami zamykajocymi wyscig. Matteo byl na to chetny jednak corka bala sie. Tak wiec Ela musiala jechac z nimi. Stazacy chetnie zgodzili sie nam pomoc. Chcieli nawet zabrac nas wszystkich. Jednak nasze maluchy mialy sucho w swoim wozku, tak wiec ja dalej kontynulowalem z nimi bieg po tym jak upchnelismy wozek starszych do wozu strazackiego. Serdeczne wiec jeszcze raz im dzieki za pomoc. Dale do konca nie przestawalo padac. Podczas zbiegu niezle sie rozpedzilem jednak dalej polna droga trzeba bylo nieco zwolnic. Koncowka szla juz nieco gorzej i wolniej. Gorka na poczatku kosztowala mnie sporo wysilku. Pomalu zblizalem sie do mety. Przed samym stadionem inni strazacy zablokowali ruch podczas biegu. Bylo tam sporo samochodow w wiekszosci biegaczy ktorzy ukonczyli juz wyscig i przemoczeni opuszczali juz impreze. Bylem milo zaskoczony gdy zamiast marudzen uslyszalem od nich gratulacje i oklaski za ekstremalnie deszczowy bieg z wozkiem z dwoma dzieciakami. Na koniec przed meta strazacy wysadzili Ele ze starszymi dzieciamami tak wiec i onni wbiegli na mete. Wszyscy dostalismy medale nawet dzieciaki i fajnie bo na biegi dla dzieci nie zostawalismy. Byly one za 30- 40 min a nie mielismy juz innych ciuchow zeby znow je przebierac gdyby zmokly.
