category-icon

KRYM2012 - Dzień 7

179 km
7 h 7 min
1.9 km
Ukraina, crimea, Pisochne

CHARAKTERYSTYKA TRASY

2012-05-31
Ukraina, crimea, Pisochne
category-icon
179 km
1936 m
1737 m
Łatwy
7 h 7 min
4.1/6
Więcej można przeczytać na naszej stronie klubowej:
http://www.sat4x4.pl/podroze/43-krym-2012/58-krym-2012.html


Czwartek 31 maja 2012 oczami Dread’a
Znów wstajemy przed 5.oo…
Mówiłem już że spanie do 5.30 jest w zasadzie niemożliwe? Słońce wstające wesoło grzeje w szyby samochodu a okolicznie gęsto występujące zwierzaki latające robią taki rwetes, że najbardziej opornych wyciągają ze śpiworów…A poza tym po co tracić tak piękne dni na spanie?
Tak więc zrywamy się o piątej, kawa, szybkie śniadanie (jajecznica z zieloną cebulką) i szybka kombinacja co dalej.
Sudak…
Twierdza Genueńska w Sudaku. Ruszamy.
Szosa średnio zapchana, ale całkiem fajna i ciekawa widokowo. Mijamy bokiem Feodozję ( i tak wiemy że wszystkiego na raz nie zobaczymy ). W pewnym miejscu Dreadowa trąca mnie łokciem:
- Ty… Patrz… ale stamtąd będzie widok…
Obok po prawej po zboczu leci droga kamienno-szutrowa, prosta jak od linijki, bez żadnych zakosów. Skręcam. Iras siedzi mi na ogonie. Podjazd wymagał reduktora i stałych 2000 obrotów na dwójce i Potwór dzielnie wspina się w górę.
Widok zabija…
Delektujemy się wiatrem we włosach przez dłuuuugą chwilę.
Gdy w końcu wsiadamy do samochodów i losowo wybieramy wyjazd w lewo (do kierunku wjazdu) okazuje się, że za szczytem kończy się droga! Stoimy na płaskim szczycie na którym stoi pomnik lotników w kształcie szybowca poruszającego się zgodnie z wiatrami a za nim… przepaść.
Znów w ruch idą migawki aparatów i wracamy tą samą drogą.
Śmiejemy się, że to wszystko przez popa, a w zasadzie przez dwóch co to nas dziś błogosławili.
Hahahaha….
No to opowiem Wam…
Spotkanie z pierwszym zaliczyliśmy rano.
Jedziemy sobie luzacko jak to my… brum-brum… i w tym naszym luzackim rozglądaniu się zauważyli piękną cerkwię z jeszcze piękniejszym ogrodem. Drzwi otwarte. Iras czyta moje myśli i pyta przez radio: zajrzymy? Zawracamy i parkujemy pod furtką. Cichutko zakradamy się do przedsionka a w cerkwi twa właśnie jakieś czuwanie czy coś w tym stylu. Pop okadza i błogosławi zebranych. Zauważa nas gdy już w zasadzie chcemy się wymknąć by nie przeszkadzać. Kiwa ręką by wejść. Dziewczyny zakładają dyżurne chusty na głowę i wchodzimy. Od razu przechwytują nas dziarskie staruszki i pokazują jak stanąć, kiedy się ukłonić, a pop obchodzi nas dookoła machając kadzidłem i intonując modlitwę. Oczywiście zostajemy dłuższą chwilę chłonąc nastrój i piękny wystrój świątyni.
A drugi…
Jedziemy pomiędzy winnicami przez górską przełęcz i „najeżdżamy” na sklep z winami. Zatrzymujemy się i wyskakuję z Vertix’em po mały zakup. Doczłapujemy do drzwi i za klamkę a tu… zamknięte. I już mamy odejść gdy zza rogu wyłania się ochraniarz w pełnym rynsztunku jak komandos i gestem zaprasza nas za róg, uśmiechając się przy tym i coś tłumacząc. Okazuje się że sklep dziś zamknięty i nie można otworzyć drzwi… ale można otworzyć okno! I zaprasza nas do wykonania skoku przez parapet. Pakujemy się do środka a tam… przedmiotowy pop nr dwa lekko rozmiękczony również zakupuje trunki. Oczka mu się śmieją i ogólnie jest wesoło. Wychodząc z kilkoma butlami pod pazuchą błogosławi nas szeroko. Oczywiście my również nie wychodzimy z pustymi rękami.
Przelatując przez Koktebel zakupujemy baranią gicz i lecimy do Sudaku.
Jako że już późno, zatrzymujemy się na chwilę pod Twierdzą i uciekamy za miasto znajdując spokojne miejsce na nocleg.
Kawał barana ląduje w kociołku.

Komentarze