W gorące, jak na połowę września, dni „Babiego Lata” 2018 roku wyruszyliśmy ze świętym Jakubem nową, nieoznakowaną jeszcze, odwieczną Nadsańską Drogą Świętego Jakuba z jednej z najstarszych parafii w Polsce, Bieliny do Sandomierza, wpisując się tym samym na listę pierwszych, którzy przetrą szlak Drogi z Owianym legendami i faktami historycznymi Wysokiego Lądu, przez położoną w malowniczym zakątku powiatu niżańskiego. stolicę Flisactwa Polskiego, Ulanów. Po mszy w Sanktuarium Św. Wojciecha i odwiedzeniu Wysokiego Lądu, gdzie w 997 roku wysiadł ze swej Pielgrzymiej Łodzi św. Wojciech. Bez przeszkód dotarliśmy przez pięknie wijącą się drogą, wzdłuż „wędrujących, piaszczystych wysp rzeki San, do Kapliczki Matki Boskiej w Kępie Rudnickiej. W pobliskim Bielińcu, gdzie w nowoczesnym kościele są relikwie i obraz błogosławionego Władysława Findysza, dołączyliśmy do trasy rowerowej prowadzącej do Ulanowa. Jak się okaże później, nasze Droga Pielgrzymkowa do Klasztoru Dominikanów w Sandomierzu, jeszcze kilka razy zbiegnie się z ATR, jak i PTTK „żółtym szlakiem”. W Ulanowie, jak przystało na Pielgrzymów, odwiedziliśmy dwie perły architektury drewnianej: Kościół Św. Jana Chrzciciela i św Barbary, tzw. „Kościół Flisacki” i Kościół Św. Trójcy. Kościół Św Trójcy posiada przepiękną architekturę, a jego wspaniałe wnętrze kulminuje widok (a dla szczęściarzy i dźwięk) nowo odrestaurowanych barokowych organów piszczałkowych. Prawdziwy ewenement dla miłośników muzyki barokowej. Skąd tylko dwa kroki na most nad Tanwią. Na Wólce Tanewskiej przeszliśmy obok kapliczki, a przy krzyżu Misyjnym skręciliśmy na ulicę Cegielnianą. Przed nami była droga prosta przez las sosnowy. Nieopodal tajemniczej , owianej legendami Kapliczki NMP z cudownym źródełkiem rozciągał się widok doliny Sanu, widoczny był Flisacki Cypel, rzeki Tanew i San, oraz Kotlina Sandomierska. Doprawdy, po tym zastrzyku duchowych energii, nogi same rwały się do marszu na Hawryły, pod wiadukt pod „szerokimi torami” i dalej, tuż obok prawego brzegu Sanu do Zarzecza. ze smukłymi wieżami świątyń, z całą swoją architekturą, starą i tą współczesną. Dopiero od miejscowości Nisko mogliśmy zaznać smaku prawdziwego pielgrzymowania. Oddaliliśmy się od ruchliwej „77”, włączyliśmy GPS-a. Ścieżkami, polami, wiejskimi drogami szliśmy przed siebie, wiatr schładzał nasze mocno już rozpalone czoła, a nogi same utrzymywały rytm modlitwy dziękczynnej. W rejonie elektrowni, mając już dość kluczenia, skierowaliśmy kroki na drogę „77” i do domu rekolekcyjnego Braci Mniejszych w Rozwadowie. Msza święta, robienie notatek, jedzenie, modlitwa i ..spanie zakończyły dzień pierwszy naszej Pielgrzymki jeszcze nie oznakowanym, ale będącym w naszych sercach, historycznie potwierdzonym szlakiem Nadsańskim. W Rozwadowie, dnia następnego, a była to Niedziela Podwyższenia Krzyża nie zamierzaliśmy uciekać od szosy „77”. Był dzień świąteczny, dużych ciężarówek, jak na lekarstwo, znacznie mniej niż w dni powszednie. Szliśmy sobie ścieżką rowerową , a obok nas panował umiarkowany ruch samochodów. Odśpiewanie, Kiedy Ranne Wstają Zorze, wzmagający, powiewający wiaterek, przygrzewające nasz zapał Słoneczko dodawało nam skrzydeł i animuszu. Czy Pielgrzymom naprawdę potrzeba czegoś więcej? Malała ilość kilometrów, w Turbi, która kiedyś zamykała terytorium odwiecznej parafii św. Wojciecha w Bielinach, zrobiliśmy sobie przerwę na posiłek i rozmowy o dotychczasowych przeżyciach na Drodze św. Jakuba. Przed nami rozciągała się przestrzeń odwiecznej parafii w Sandomierzu - cel naszej dzisiejszej wędrówki. Dopełniliśmy formalności, otrzymaliśmy pieczątki w kościele św. Jakuba na Małopolskiej Drodze św Jakuba. Do zwiedzania: zamek, do jedzenia: . Polecam. umieszczona mapa okolicy i zaznaczone rozpo- czynające się tutaj szlaki. i dalej na wzgórze, wąwóz św Jadwigi. Pachniało latem, grały koniki polne. Wijącą się wśród Dominikańskich winnic drogą, a potem podmiejskimi i miejskimi ulicami, dotarliśmy pod katedrę. Głębokie przeżycie dla nas obojga, w szczególności w kaplicy po prawej stronie, gdzie odbywała się Koronka do Miłosierdzia Bożego. Dodatkowych przeżyć duchowych dostarczyło nam oglądanie obrazów związanych tematycznie z historią tego regionu. Jeszcze modlitewna zaduma, a potem w stronę Rynku. No ale to już osobna opowieść.