Rozpoczynam od miejscowości Drożdzienica. Wieczór wcześniej upierałem się, że chcę znaleźć miejscowość Drożdżenica i irytowała mnie impertynencja googla poprawiającego mnie z uporerm maniaka z nazwą ww. miejscowości na "Drożdzienica". Zobaczyłem dzisiaj tablicę miejscowości i już wszystko zrozumiałem...:) Skąd mi się wzięło przekonanie o Drożdżenicy??...:)
Wita mnie tablica informacyjna o nadgranicznych budowlach inżynierii wojskowej po stronie ówczesnej Polski tj. systemu fortyfikacji polowych na linii Rytel-Sępólno Krajeńskie. w rejonie Drożdzienicy i całej gminy Kęsowo jest ich podobno duża ilość.
Podążam szlakiem Znaku Rodła im. Janiny Kłopockiej. Pani Janina była artystką, która stworzyła znak Rodła, symbol Związku Polaków w Niemczech (V dzielnica ww. związku miała siedzibę na zachodniej Krajnie, w pobliskiej miejscowości gminnej Zakrzewo). Biały-niebieski-biały tj. oznaczenie niebieskiego szlaku pieszego (wg standardu PTTK) będzie mi toważyszył przez cały wyjazd.
Cały jego przebieg jest bardzo dobrze oznaczony. Przy każdej zmianie kierunku zaraz jest jego potwierdzenie. Sprawnie wyjeżdżam z Drożdzienicy na prawidłowy kierunek.
Na wylocie miejscowości krótkie hello z kozami:)
Jedzie się sympatycznie, słonecznie, ciepło. Nowozakupione onuce (wg. języka powszechnego - ocieplacze) na buty zdają egzamin. Przyjemnie ciepło.
Na górce wita mnie bardzo ważna i bardzo nieważna linia elektroenergetyczna:) Jedna łączy duże miejscowości, druga to linia donikąd...:)
Z zaskoczeniem wjeżdżam do znanej mi z innego wyjazdu miejscowości Cerkwica Duża. Piękny kościółek szachulcowy. W otoczeniu cmentarzyk (znaczna większość nazwisk polskich). Miły Pan utrzymujący ww. teren opowiada mi troszkę o ww. miejscu. Jest słonecznie, w oczach ww. Pana również widać pełnię życia i dobry humor. Kościółek jest z ok. 1830 r. W latach 70-tych XX wieku, gdy siermiężna władza PRL-u, zagroziła, że nie będzie katechezy z szkołach proboszcz (obecnie jeszcze żyjący w ww. miejscowości) pobudował salkę katechetyczną utrzymaną w ww. stylistyce tj. z murem szachulcowym.
Po drugiej stronie rzeczki Kamionki mały cmentarzyk z XIX w.
Z daleka, nad odjezdne, fotka czynnego młyna na ww. rzeczce. Własność znanej firmy w ww. branży.
Jadę dalej i... mylę szlak:) Jest zaliczony punkt każdego z wypadów:) Jednak duża czujność pozwala mi szybko wrócić na właściwe tory....:)
Jadę dalej, idę dalej (piach), jadę dalej i... leżę! Piach i za późne wyczepienie się z pedałów... Drugi, stały punkt prawie każdego wypadu zaliczony. Leżę na trawniku przed czyimś gospodarstwem i śmieję się do siebie... Chyba endorfiny już podróżują w obiegu:)
Zajeżdżam nad jeziorko dobrze mi znane. Fajny lasek, fajne jeziorko, fajne wspomnienia z innego wypadu (m.in. kąpiel w pełni natury...:)).
Wjeżdżam do miejscowości Płocicz. Pamiętam tutaj zawalony, stary dom, gdzie były stare, piękne szafy, piec kaflowy. W zeszłym roku chciałem je "pozyskać". Dzisiaj widzę już tylko kupka gruzu i jakiś, typowy, współczesny domek.
Zaskakuje mnie ta miejscowość nie widzianymi wcześniej (nie wiedzieć czemu) starymi domkami z drewna. Piękne.
Jadę przez pola, przez pola, jest słońce, przez pola, przez pola, słońce się chowa za chmurami, przez pola, przez pola... Spada morale... Przez pola... Wjeżdżam w końcu do lasu. Słońce lekko wychodzi.
Lutówko - piękne miejsce. Jeziorko, domek, śluza, las. Miejsce do zrealizowania siebie w późniejszym wieku - mały domek, mała elektrownia wodna i dzięki niej nie mała emeryturka:)
Wyjeżdżam z lasu, przez pola, przez pola...
Lutowo - dwa, fajne psy, jeden bardziej gadatliwy, drugi się wdzięczy pod płotem:)
Ruszam już asfaltem. Połowa drogi za mną. Wjeżdżam do miejscowości Radońsk.
I odwiedzam znany mi już budynek budowany z ambitnych pobudek.
W tej samej miejscowości kolejny, fajny, stary domek o szachulcu wypełnionym kamieniami. Dla chętnych - obecnie jest na sprzedaż.
Jadę dalej do Iłowa.
Tutaj słoneczko bawi się z chmurami.
Robiąc zdjęcie przeleciała mi przez głowę nazwa dla niego "takie tam":)
Wjeżdżam do pięknego lasu. Fragmenty dawnej puszczy krajeńskiej. Wysoki stan wód daje duże zróżnicowanie drzewostanów. Świerk, dąb, buk, olchy i oczywiście sosna. Trochę cieków, trochę zalanych polan. Mnóstwo ptaków. Słychać je wszędzie pełno. Jakby pośpiesznie robiły porządki na swoich ogródkach. Strasznie zapracowane.
Spotykam lasek, gdzie drzewa wyglądają na mnie jedno zza drugich...:)
Dalej inżynier bober w żywiole.
Jadę dalej fajnym lasem, bananek wychodzi samoczynnie. Lubie te takie..:)
The middle of nowhere.
Jadę przez las, świerk przy drodze, dalej sosna, z drugiej strony rozlewiska. Zmiana kierunku i długa prosta sosnowata.
Fragment dębiny, staruszek pochylił się ku ziemi, ale troszkę niepokornie.
Po wyjechaniu z lasu zdaję sobie sprawę, że szlak wiedzie starym duktem. Raz jechałem konikiem, na wozie przez "moje" lasy. Kiedyś to było powszechny środek transportu. Kiedyś najmę sobie konika, wóz i tak pozwiedzam swoje leśne kąty... Aby obaczyć jak drzewiej bywało.
Chwila utraconych możliwości - rozebrana linia kolejowa łącząca Krajnę Zachodnią i Wschodnią. Nie jest dla mnie zrozumiały tak trwale utrzymujący się podział kiedyś jednego organizmu jakim była Krajna (Kamień Krajeński był stolicą Krajny północnej i Złotów jej podlegał...). Wojna dała granicę Państw, po wojnie granicę województw - o co tu chodzi???
Pałacyk w Sypniewie z tajemniczym parkiem wieńczy przejazd.
Jeszcze krótki podjazd do miejsca, z którego formalnie szlak wyrusza lub się kończy i.. telefon po wóz techniczny.
Skomentuj