Po ciezko przepracowanym pierwszym polroczu, gdzie chodzilo o jak najlepsze przygotowanie do II Zambrowskiego Maratonu Rowerowego, nareszcie moglem wrocic do starej i ulubionej formuly....PEDALUJ I ZWIEDZAJ. :)
Nawet licznik wyczul moje nastawienie, bo przestal wskazywac predkosc i dystans :). Tym razem nie musialem wpatrywac sie w asfalt sprawdzac sredniej predkosci...po prosty wolnosc :). Co prawda od rana przypiekalo ale ktos kto jezdzi na rowerze wie, ze jazda przynosi ochlode.
Pierwszym przystankiem bylo Hodyszewo. W Krynicy napilem sie wody ze zrodelka, uzupelnilem bidon, krotka modlitwa dziekczynna za szczesliwie przejechany maraton i w droge :).
Kamienny Dwor. Dawny majatek wdowy po Marszalku Pilsudskim. Zajrzalem przez mur i wbrew namowom zyczliwych "tutejszych", nie odwazylem sie na wjechanie na posesje...w koncu to prywatny teren i trzeba to uszanowac. Nastepnie droga zawiodla mnie do Poświatnego. Wiele razy mijalem tutejszy kosciol z charakterystyczna kopula ale nigdy nie mialem okazji wstapic do srodka a tym razem znalazl sie czas :). Kosciol przechodzi remont ale widac, ze pieknie sie prezentuje :). Poswiatne graniczy z Gołębiami :). Gołębie sa na drodze do Sokół :)...brakuje tylko jakis sępów :). Aha...po drodze zwrocilem tez uwage na nazwe jednej z wsi... Perki - Mazowsze!!! :) ...czyzby granica krain Podlasia i Mazowsza...a moze cos innego? Kiedys trzeba bedzie zaciagnac jezyka u tutejszych mieszkancow.
w Sokolach znalazlem tez czas, zeby usiasc na laweczce z folklorami...wysluchac ich opowiesci o minionym zyciu :) ...ochlodzic sie przy zimnym piwku (czywiscie bezalkoholowym) ;) i lodzie.
Tak po wszystki, w spacerowym tempie wrocilem do domku :) ...i zycie moze byc piekne :)