XVI Rajd Nocny Św. Emeryka Stokówka

Na Emeryku gościliśmy pierwszy raz i coś mi się zdaje, że nie ostatni. Start z Kielc o 22:00, no dobra z lekkim poślizgiem. Planowa trasa około 70 km. Dla nas nie koniec pedałowania, bo jeszcze jakoś trzeba wrócić ze Stokówki do Kielc. Ale od początku. Startujemy i pierwszy odcinek około 30 km praktycznie jedziemy szlakiem green velo, aż do Oblęgorka, gdzie jest dłuższy postój i ognisko. Już od początku trasy wiadomo, że lekko nie będzie. Przewodnik i uczestnicy, którzy chyba Emeryka potraktowali jako maraton, narzucili takie tempo jazdy, że masakra to mało powiedziane :) Ale cóż noc, zgubić się nie można, a że map trasy nikt nam nie dał to trzeba było zapierdzielać za nimi. Do Oblęgorka trasa praktycznie po płaskim i jeszcze zapierdzielanie jest możliwe, schody zaczęły się po ognisku :). Oczywiście grupa prowadząca tak odstrzeliła, że nie wiedzieliśmy gdzie skręcili na ognisko i niewielkie nadrobienie km było w nogach :) Ognisko i wio dalej. Przed nami niespodzianka Góra Widowa. Ten kto twierdzi, że Barbara w Bodzentynie jest masakra to powinien się bić w pierś i traktować Basię jak góreczkę mini mini :) Widowa dała w kość, szczerze mówiąc pod koniec trzeba było się wspomóc i podejść. A tempo jazdy nie spada :) Dalsza część trasy przebiega fajnie z niewielkimi podjazdami. Widowa, to był największy podjazd na tej trasie. Gnamy dalej i już powoli zaczyna się rozwidniać!!! O godzinie 5:00 zmasakrowani docieramy na metę zorganizowaną na terenie Kamieniołomu Stokówka - raj wspinaczkowy :) Szybki żurek na mecie i czas wracać, żeby zdążyć na pociąg do Kielc. I znów masakra, żeby nie czekać dwie godziny musimy cisnąć. Na dworzec wpadamy w ostatniej chwili. No tak miało być, ale pociąg stoi dalej bo lekko opóźniony no kto wiedział :) Na trasie bez wypadków, no nie licząc jednego kiedy to szwagiereczka w Kielcach postanowiła wjechać w słup :) Zmęczenie dało się we znaki. W ciągu praktycznie jednego dnia dwa rajdy i 140 km w nogach. Tyłek, plecy, nogi dają się we znaki. No i jeszcze niewyspanie bo przecież jedziemy całą noc. Normalni ludzie to sobie smacznie śpią, ale tacy jak my mają inne cele :) A czemu to nie zakochaliśmy się w zbieraniu znaczków??!! A temu, że to nudne :) Docieramy do domu przed 9:00 i ja osobiście po szybkim prysznicu padam na twarz :) Sen to jedyna rzecz jakiej mi trzeba. Mimo zmęczenia mogę już dziś powiedzieć, jak nam będzie dane za rok staniemy znowu na starcie rajdu Świętego Emeryka :)