Przejechanie trasy zajęło 6 dni. Drogi głównie asfaltowe albo szutrowe; sporadycznie kamienne lub gruntowe w górach. Droga z Nysy wzdłuż jeziora Nyskiego do Otmuchowa zaskakująco uciążliwa. Dużo tu pół kempingowych, przez które trudno przejechać bezproblemowo; nowo powstające domki/działki letniskowe sprawiają, że łatwo zgubić drogę. W Otmuchowie ciekawy wydaje się zamek. Do granicy z Czechami bez problemów. Podobnie w Czechach: Javornik to nawet fajne miasteczko. Stamtąd do granicy w Travnej ścieżka prowadzi górskim szlakiem; to pierwszy poważny podjazd: jest stromo, kamienisto, generalnie z pełnymi jukami trzeba się solidnie napocić. Nocleg w Lądku Zdroju. Kurort ma jakby dwa oblicza: jedno schludne, odnowione, przygotowane pod turystów, a drugie typowe dla polskiej prowincji - betonoza, dziury w drodze, zliszałe kamienice. Trasa do Międzygórza trudna, sporo podjazdów, nawierzchnia jest ok, ale lepiej odblokować amortyzatory. Międzygórze robi dobre wrażenie: czysto, budynki odnowione, sporo zieleni. Dalej do Bystrzycy Kłodzkiej przez Domaszków i Długopole; raczej płasko - fajne wytchnienie od wspinaczki. Bystrzyca Kłodzka - na wjeździe raczej zawodzi, potem jest lepiej: mury są imponujące, rynek i kilka uliczek wokół są odnowione. Następna na liście - Polanica Zdrój. I tu jest naprawdę pięknie. Perełka. Tłumy turystów psują jednak wrażenie. Dalsza droga do Kudowy Zdroju górzysta; długie i miejscami strome podjazdy. Nocleg w Wilii Dunajec. Kolejny dzień to Góry Stołowe. Wybrałem najkrótszą drogę do Błędnych Skał i to był błąd! Ostatnie 2 km z Bukowiny Kłodzkiej to szlak pieszy, prowadzący przez leśne wykroty, skały, a na koniec prawie pionowe wejście po skalnych półkach/schodach. Taszczeniu roweru w takich warunkach to katorga! Odradzam. Potem kolejny błąd, choć w porównaniu z Bukowiną, to nie ma co narzekać. Trasa spod Błędnych Skał do Karłowa tylko w połowie ma równą nawierzchnię, potem szutrówka zamienia się w leśno-polną ścieżkę, na której pełno poprzewracanych drzew, korzeni i kamieni. Gdyby nie to, że prowadzi w dół, to trzeba by było zawracać. Z Karłowa do granicy w Jeżowicach jest z górki. Widoki po drodze do Adrspachu i sam Adrspach bardzo ładne; skalne miasta budzą podziw. Do Trutnova/Kalnej Vody, gdzie nocowałem, wiedzie górzysta droga. Nie było łatwo. Trutnov nieciekawy. Podobnie Vrchlabi i Jilemnlice. Za to widoki wspaniałe. Od północy zwaliste cielsko Śnieżki wypełnia prawie cały horyzont. W Przivlace odbijam na północny zachód, kierując się na Korzenov. Po drodze dużo stromych podjazdów, ale wszędzie asfalt (chociaż tyle). Tanvaldu nie zwiedzałem, ale chyba nic specjalnego, oprócz cudownych gór, które otaczają miasto jak obwarzanek. To samo można powiedzieć o Smrzovce. Tu też nocowałem - w przybytku o nazwie Park Hotel. Następnego dnia dotarłem do źródła Nysy Kłodzkiej, a potem szlakiem Odra-Nysa dojechałem do miejscowości Hradek nad Nisou, ocierając się po drodze o Liberec. Trasa jest już mniej wymagająca, choć nadal trzeba walczyć z krótkimi ale stromymi podjazdami. Ale tak naprawdę to dopiero od Chrastawy jest całkowicie płasko. Co za ulga! Zrobiłem przy okazji krótki wypad do Polski, żeby zobaczyć wyrobisko kopalni Turów, ale udało mi się tego dokonać tylko w Kopaczowie. Próbowałem w Białopolu, ale gdy skręciłem w drogę tam prowadzącą, podjechał do mnie wóz z dwoma groźnie wyglądającymi panami, który grzecznie poprosili bym zawrócił. No to zawróciłem. W drodze powrotnej do Hradka, gdzie nicowałem, zahaczyłem o Sieniawkę i Porajów oraz przejechałem się Aleją Trzech Państw. Ostatni dzień to przekroczenie granicy czesko-niemieckiej w Hartau, zwiedzanie Żytawy, potem kierunek na północny zachód aż do Löbau. Szosy w bardzo dobrym stanie, ale pagórkowato i czasami trzeba było mocniej nacisnąć na pedały. Na koniec z Köningshain prosto do Zgorzelca bez żadnych problemów. Ogólnie świetna przygoda, ale kosztowało to sił.