Dla niektórych niedziela to dzień lenia :D Nasz leń kręcił i nie było zmiłuj się. Meldunek zaznaczamy standardowo ostatnio Przemkowski Park Krajobrazowy i kolejne znalezione miejscówki które trzeba "rozjechać na grubo" Pogoda dopisała więc wszystko musi się udać. Zaraz za parkingiem napadliśmy na BARS - w czasach zimnej wojny to tajny ośrodek łączności troposferycznej w której rezydowało radzieckie wojsko. Dzisiaj nikogo tam nie było, a może dostali cynę że jedziemy ich najechać z lassem . Generalnie wejścia do najważniejszej części podziemnej zostały zamurowane, zostały tylko małe lufciki żeby gacki mogły pomieszkać i przezimować w spokoju. Lecimy dalej w dzicz dobrze znanymi nam szutrami, no żeby nie było że tylko po krzakach jedziemy. Pierwsza część planu zrealizowana , kolejna to odnaleźć coś co kiedyś mogło być wieżą kontroli lotów na lotnisku-makiecie w samym środku lasu. Błądzić nie musieliśmy, koordynaty były idealne, a droga znośnie szybka. Po drodze zajrzeliśmy w kilka kątów. Między innymi Pole Robocze - tak tak ta czołgowa piaszczysta autostrada :D . Po dotarciu do wieży zaskoczenie maksymalne. To nie wieża lecz wysoko usypane góry żwiru z piachem które udawały wieżę :D No cóż w końcu makieta :D. Stawiamy fajkę pod pt.II i lecimy dalej. Tym razem spróbujemy się przebić do małych zbiorników wodnych których jest kilka. Jak się potem okazało do wszystkich które znałem udało się dotrzeć, ale były też takie o których nic nie wiedziałem i udało się je wyłapać. Zaczęło się na spokojnie lecz ta sytuacja tez szybko się zmieniła. Przebijaliśmy się przez zabagniony brzozowy las, po wrzosowisku gdzie nagle droga się urwała i oczywiście piaszczyste drogi. Wesoło było co nie miara, nie było zmiłuj się, rowery pruły przez gąszcz jak walce bez przystanków. W sumie tak zleciało prawie 53 km na lajcie bez latania jak gepard na kokainie. Plan wyprawy zaliczony na 101% .
Skomentuj