Kraków - Jangrot - Kraków

Po dłuższym okresie kiepskiej pogody nadszedł wreszcie dzień podczas którego miało nie padać, miał być umiarkowany wiatr, miało być stosunkowo ciepło a nawet miało wyjrzeć słońce. Nie omieszkałem więc ten dzień wykorzystać, tym bardziej, że prognozy nie dawały nadziei na podobną pogodę w długiej perspektywie czasowej. Ponieważ chciałem się tylko poruszać a nie zwiedzać, na wycieczkę wybrałem teren doskonale mi znany czyli Dolinę Prądnika, jednak żeby wycieczka była trochę dłuższa, przedłużyłem trasę do Jangrotu, będącego niejednokrotnie moją bazą wypadową podczas wcześniejszych wycieczek. Prognoza pogody podczas wycieczki, zwłaszcza w początkowej fazie, sprawdziła się tylko częściowo tj. Było stosunkowo ciepło, nie padało i wiatr był słaby, o słońcu można było jednak zapomnieć. Było więc trochę ponuro i szaro co widać zresztą na zdjęciach. Słońce dopiero zaczęło się pojawiać dopiero w okolicach Sułoszowej, a gdy dojechałem do Jangrotu to już niebo ładnie całe się wypogodziło. Niestety od Jangrotu zaczęła się droga powrotna, która mimo tego, że świeciło słońce była trochę mniej komfortowa. Sprawiał to przeciwny, zimny i przenikliwy wiatr, który przypominał, że jest to jednak środek zimy. O tym, że to jest zima przypominała także spora warstwa śniegu leżącego na polach i poboczach dróg. Niestety, z powodu dodatniej temperatury śnieg ten topniał i drogi w dużej części były mokre a czasem i błotniste bo wraz ze śniegiem spływała także miejscami ziemia z pól. Na szczęście większość trasy przebiegała drogami asfaltowymi, wystarczyło jednak kilka razy zjechać na drogi gruntowe żeby rower pokrył się warstwą błota. Na doprowadzenie go do porządku będę miał jednak chyba trochę czasu bo z powodu pogody szybko chyba do następnej wycieczki nie dojdzie.