„Bo gdy pada deszcz, dzieci się nudzą…” i nie tylko dzieci. Są jednak i tacy, którzy nudzić się nie potrafią i którym deszcz nie przeszkadza w realizowaniu sportowych planów. Ulewa w czasie wycieczki rowerowej może mimo wszystko ostudzić nasze zapały i zniechęcić do dwóch kółek. Aby tak się nie stało, warto zaopatrzyć się w pelerynę przeciwdeszczową.
Zapewne wielu naszych czytelników miało okazję przekonać się, że w czasie ulewy kurtka nieprzemakalna nie wystarcza. Z tego powodu wielu rowerzystów nie rozstaje się z wojskowymi lub harcerskimi płaszczami przeciwdeszczowymi, które zastępują im pelerynę. Podobnie niejednokrotnie możemy zobaczyć na ulicach prześlizgujących się między kroplami deszczu cyklistów, którzy chronią się przed kaprysami pogody popularnym sztormiakiem. Jego zaletą i przewagą nad wspomnianymi płaszczami harcerskimi jest to, iż mają najczęściej jaskrawoczerwony kolor, przez co rowerzysta jest lepiej widoczny w czasie szarugi. Wszystkie tego rodzaju substytuty parasola są tanie, obszerne i niby nie krępują ruchów, niemniej jednak jazda w nich nie należy do łatwych i przyjemnych. Nie tylko bowiem nie przepuszczają one wody, ale i skutecznie hamują dostęp powietrza. Tym samym nie odprowadzają potu. Nie trzeba też wspominać, że zajmują one sporo miejsca.
Dlatego też gorąco polecamy specjalnie dostosowane do jazdy na rowerze przeciwdeszczowe ponczo. Występuje ono w dwóch podstawowych odmianach – pełne i wycięte po bokach. Ta pierwsza zapewnia całkowitą ochronę przed deszczem. Zakłada się ją także na kierownicę, przez co może przypominać dzwon lub namiot. Niestety stanowi duży opór powietrza, naraża na boczny wiatr i utrudnia jazdę. Drugi typ co prawda nie krępuje ruchów, ale z kolei nie chroni rowerzysty po bokach. Dzięki wycięciom umożliwia on jednak sygnalizowanie skrętów, co jest praktycznie awykonalne przy pełnym ponczo.
Przy wyborze peleryny zwrócić uwagę należy – o czym już wspomniano – na to, by być lepiej widocznym – a więc na kolorystykę płaszcza przeciwdeszczowego oraz na to, czy ma dodatkowe elementy odblaskowe. Sprawdźmy także, czy jego kaptur jest wygodny i czy aby na pewno nie będzie spadał nam na oczy. Istotną kwestią jest to, aby szwy były klejone. Przydatne są również uchwyty do podtrzymywania peleryny przy kierownicy czy kieszeń do schowania płaszcza.
Z dostępnych na rynku peleryn rowerowych wymieńmy tytułem przykładu produkty Rogellin z użyciem materiału Dynatech Tristan (wodoodporność rzędu 2500 mm), HiMountain (z Hydro-2K), Mac In A Sac (wodoodporność 5000 mm), Fastrider. Ich ceny plasują się w granicach 40-130zł – zależnie od marki i materiału, z którego wykonano płaszcz – najtaniej kupimy te z nylonu czy PCV. Warto ponieść ten koszt i wrócić suchym do domu, by kolejnego dnia bez kataru zasiąść ponownie na rower.
Tekst: Daria Marchewka