Kolejna, druga już edycja “Piekła Czantorii” zbliża się wielkimi krokami. Kilkaset osób stanie do rywalizacji na jednej z najtrudniejszych górski tras biegowych w Polsce. Dwa miesiące, to z jednej strony dużo czasu, a z drugiej na tyle mało, że pora pomyśleć o samym wyścigu i strategii, jaką się przyjmie. Postaramy się pomóc czytelnikom w przygotowaniach do “Piekła Czantorii” poprzez wskazówki treningowe, a także przybliżymy nieco warunki panujące na trasie.
Trzeba pamiętać, że trasa – poprowadzona w paśmie Czantorii Wielkiej – jest bardzo zróżnicowana. Obfituje w bardzo strome podbiegi (podejścia), zbiegi, zróżnicowane podłoże – luźne kamienie, wystające korzenie, ścieżki pokryte gęstym dywanem zeschłych liści. To wszystko – w przypadku załamania pogody – a stali bywalcy Beskidzkiej 160 na Raty wiedzą, że pogoda odgrywa olbrzymią, o ile nie decydującą rolę w tej rywalizacji – staje się mieszanką wymagającą dużych górskich umiejętności. W ubiegłym roku powyżej 800 m npm panowały warunki zimowe, z lekkim mrozem, a w niższych partiach Czantorii jesienna plucha. Warto też wziąć pod uwagę fakt, że na terenach, po których prowadzi trasa biegu prowadzona jest normalna gospodarka leśna, co wiąże się ze zniszczonym podłożem. Kijki to sprawa indywidualna i jeżeli ktoś czuje się pewniej korzystając z tego sprzętu, to powinien je ze sobą zabrać. Ważne jest też obuwie. Idealnym rozwiązaniem byłoby posiadanie dwóch par i użycie tej, która będzie pasowała do aktualnych warunków na trasie. A dlaczego dwóch? No cóż w górach może być sucho, albo mokro – to akurat nic odkrywczego, ale w przypadku “Piekła Czantorii” to zdecydowana różnica.
Jak przygotować się do udziału w “Piekle Czantorii”?
Zapewne każdy ma swoją strategię. Zazwyczaj, do ulubionych środków treningowych należą niewątpliwie długie tlenowe wybiegania w terenie górskim. Jeżeli mieszkacie na terenie nizinnym, warto tak poprowadzić trasę treningu, aby znalazły się na niej schody, lub skorzystać ze środków kształtowania siły specjalnej – skipów. Oprócz tego zalecamy trenowanie podbiegów – podejść i zbiegów, które dochodzą na tej trasie do 36% nachylenia. Nie należy zapominać o treningu szybkościowym – interwały lub tzw. drugi zakres, który poprawi nieco wydolność organizmu. Po kilku, czy kilkunastogodzinnym biegu, finiszowe 800 metrów daje nieźle w kość i niektórym śni się po nocach, a te kilka dodatkowych % VO2max wypracowane w pocie czoła może okazać się zbawienne.
Co radzi Wojtek Probst, czołowy polski zawodnik, wielokrotny zwycięzca Beskidzkiej 160 na Raty?
Przygotowania do tego typu biegu, w moim przypadku, w 90% składają się z mocnych i długich podbiegów typowo górskich oraz bardzo długich biegów ze zróżnicowaną prędkością w terenie mocno pagórkowatym. Na biegu tego typu prędkość jest sprawą drugorzędną. Żeby poprawić siłę, która jest na “Piekle Czantorii” najważniejsza, powinniśmy zrobić ok 3-4 razy tyle przewyższeń na treningach ile ma wybrany przez nas dystans. Długie wybiegania powinny być ciężkie terenowo, ale nie forsujmy tempa, żeby nie przeciążyć organizmu. Dajmy sobie dużo czasu na regenerację po ciężkim treningu. Mamy dwa miesiące do zawodów. Teraz można poprawić niedużo, ale zepsuć można cały okres przygotowawczy.