Indywidualna podróż rowerem na którą wybrałem się w sierpniu 2016 roku. Pierwszego dnia wypakowałem swój rower i siebie z autokaru na parkingu w Szkodrze. Udałem się na kemping nad Jeziorem Szkoderskim. Kolejnego dnia ruszyłem w Góry Przeklęte do wioski Theth. To był chyba najtrudniejszy dzień w mojej aktualnej kolarskiej przygodzie jak dotąd. Cały dzień ku górze w pełnym słońcu i z obciążonym rowerem. Na przełęczy balansowałem już na granicy omdlenia. Przy zapadającym zmroku zjechałem do doliny po drugiej stronie przełęczy po drodze wywracając się dwukrotnie w wyniku braku koncentracji i przemęczenia. Rankiem powróciłem na przełęcz pchając rower po czymś co tylko przypomina szuter a w rzeczywistości jest gruzem. Popołudniu zjechałem ze szczytu do Jeziora Szkoderskiego. Zjazd zajął mi dwie godziny i była to jedna z najpiękniejszych i najdłuższych pogoni rowerem w dół. Po dniu odpoczynku nad Jeziorem Szkoderskim i krótkim zwiedzaniu samej Szkodry udałem się w stronę Durres. Nieopodal miasta docelowego rozstawiłem namiot na urokliwym kempingu Pa Emer Kamping z długim molo i wyspą pośrodku morza. Z Durres pojechałem dalej wybrzeżem do Wlory gdzie za zgodą jednej z właścicielek pobliskiej restauracji usytuowałem swoje graty na plaży i na niej też przenocowałem. Z rana ruszyłem w kierunku Sarandy przebijając się przez przepiękny Park Krajobrazowy Llogara. Podjazd niemiłosiernie stromy, ale druga strona góry rekompensuje trudy wspinaczki. Przed Sarandą decyduję się gwałtownie zmienić kierunek podróży i wkraczam wgłąb lądu. Dojeżdżam do Gjirokqastry a noc spędzam u fantastycznej rodziny prowadzącej schludny i bardzo oryginalny kemping na obrzeżach miasta. Kolejny dzień to gwałtowna zmiana pogody. Nawałnice przechodzą jedna za drugą. Właściciel kempingu odradza mi podróż przez góry na wschód Albanii. Daję sobie jeden dzień na przeczekanie. Niestety kolejny zwiastuje tę samą aurę. Stosuję się do zaleceń rdzennego Albańczyka i wracam do wybrzeża pokonując jednego dnia 200 km. Jestem znowu na kempingu Pa Emer w Durres. Długi dystans poprzedniego dnia nie spowalnia mnie i jestem już w drodze z Durres do Tirany. Jadę różnymi wsiami. Są bunkry, pożary i jakieś śluby. Dojeżdżam na kemping Nord Park z hotelem, restauracją i.. basenem! Noc spędzam na długich rozmowach z parą podróżującą dookoła świata (Niemiec i Japonka). Za dnia wybieram się na zwiedzanie Tirany. Jak na stolicę przystało jest zabarwiona w narodowe czerwono czarne kolory. Ale jest znośnie. Nie ma zgiełku i hałasu. Objeżdżam okolicę i wracam na kemping gdzie poznaję tamtejszego najsławniejszego rapera Noizy'iego. Czas wracać. Ostatnie kilometry w kierunku Szkodry i kempingu nad Jeziorem Szkoderskim to już prosta droga. Na stacji benzynowej odnajduje ten sam karton w którym przywiozłem rower. W towarzystwie znudzonego albańskiego taksówkarza wyczekuję na transport do domu. Autokar podjeżdża a mnie czeka jedyne 30 godzin podróży do kraju :)
YT - www.youtube.com/channel/UCEYDB0sQ7N7pghI29HS882w
FB - www.facebook.com/profile.php?id=1639897026225273
Blog - www.gdzieztymrowerem.wordpress.com
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj