Było trochę zimno, ok. 8 st.C. jak się zaczął rajd. Wiadomo, że z czasem będzie coraz zimniej, ale pocieszające było, że na niebie nie było ciemnych chmur i nie było wiatru. Czasem nieśmiało zaświeciło słoneczko. Na zbiórce stawiło się trzech twardzieli, których żadna pogoda nie zdoła odstraszyć: Krys, Darek i Leon. Czekaliśmy trochę na Menkę, bo zapewniała na forum, że przyjedzie, ale jak to bywa z kobietami, nie należy zbyt poważnie brać pod uwagę ich obietnic. Żeby być fair w stosunku do pozostałych Browersów i nie wyrabiać zbyt dużej przewagi na liczniku, odrzuciliśmy pomysł zrobienia pętli przez Stężycę, bo wtedy byłoby już pozamiatane i mało kto pojawiałby się na rajdach. Wybraliśmy skromną traskę do Opatkowic. Zwyczajową trasą koło stadionu pojechaliśmy do starego mostu na Wiśle i za nim skręciliśmy w drogę wzdłuż wału. Tempo dochodziło do 30 km/h, żeby się rozgrzać. W Łęce skręciliśmy w lewo i dojechaliśmy do sklepu w Opatkowicach. Zimno na dworze nie zachęcało do dłuższego odpoczynku i nawet nie chciało nam się nic kupować do uzupełnienia elektrolitów. Spokojniejszym tempem konwersując pojechaliśmy w stronę Kowali i tuż przed wjazdem na główną szosę skręciliśmy w uliczkę, którą kiedyś pokazał nam Rysiek. Po kilkuset metrach skończył się asfalt i zaczęła droga szutrowa. Trzeba było trochę nią pokluczyć, ale wyjechaliśmy znów na asfalt w środku Łęki, przejeżdżając obok dużych szklarni i wybiegów dla lam. Z daleka nawet było widać kilka sztuk tych egzotycznych zwierząt. Wjechaliśmy znów na szosę wzdłuż wału wiślanego i przez stary most wjechaliśmy do Puław. Było jeszcze w miarę widno, a temperatura powietrza wynosiła 4 st.C. Na uroczyste zakończenie rajdu udaliśmy się do A. gdzie mogliśmy się delektować gorącymi i zimnymi napojami oraz pizzą. Nie obyło się (niestety) bez koncertu fortepianowego, który został zagrany na rozstrojonym, niestety, pianinie.
Darek
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj