Pogoda w Bieszczadach nie rozpieszcza . Rano nawet dość przyjemna pogoda , ale zaraz po obiedzie się chmurzy . Póki nie pada siadam na rower i pędzę w kierunku Leska . Jak zwykle z Polańczyka podjazd pod górę , potem jeszcze kawałek w stronę Myczkowa a potem długi…naprawdę długi zjazd w stronę Leska. Po drodze w Myczkowie zahaczam o Muzeum „Bojków „ Po wyjściu zagaduje mnie mężczyzna który chce wiedzieć czy mi się podobało , jednocześnie informuje ,że połowa ze zgromadzonych przedmiotów należało do niego i jego rodziny. Trochę żartobliwie stwierdzam ,że należały do niego liczne zgromadzone tam suknie……chyba dobrze ,że dość szybko jeżdżę na rowerze…… W Średniej Wsi zatrzymuję się przy drewnianym kościółku .
Przed Leskiem podziwiam leniwie płynący San i wjeżdżam na małego powiatowego miasteczka. Gromadzące się chmury troszkę mnie popędzają , ale wstępuję jeszcze do sklepu rowerowego. Ostatnio coś mi skrzypiało w suporcie / pewnie to efekt gruntownego mycia roweru / , więc chcę się upewnić ,że w razie czego zdołam reanimować rower. Z sprzedawcą rozmawiam przed drzwi , ale jest na tyle uprzejmy ,że wychodzi na zewnątrz dokonuje oględzin roweru i stwierdza …jeździć ! , ale gdyby co części dostanę i naprawa na poczekaniu . Rewelacja ! mam nadzieję jednak ,że damy rady bez naprawy .
Teraz już ten w stronę miejscowości Uherce Mineralne a koło Myczkowa już tradycyjnie łapie mnie deszczyk. Dziś już nie tak intensywny, ale jednak . A jeszcze w Uhercach wstępuję do małego sklepiku…..powrót do zamierzchłych czasów za darmo. Na trasie jednak mnóstwo nowoczesnych siedzib ludzkich , pensjonaty , restauracje ……XX! wiek .
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj