Pogoda dopisała, trasa wiodła cały czas (prawie) bocznemi drogami, więc samochodów mijało mnie tyle, co kot napłakał. Cały czas płasko jak na stole, ale pod koniec, w miejscowości Miejsce Odrzańskie, nagle wyskakuje górska premia.
Schody zaczęły się na sam koniec - w Grzegorzowicach. Okazało się, że prom jest nieczynny, do najbliższego mostu ponad 20 km i co tu zrobić. Widziałem, cholera, mój samochód 200 m ode mnie!
Schowałem zatem rower w krzakach, kluczyk z auta w zęby i przepłynąłem. Woda ciepła jak w wannie, potem cym prędzej do auta, autem do najbliższego mostu, po rower i do domu - pod prysznic, bo cholera wie, co w tej Odrze pływa za chemia. Co prawda, stan środowiska teraz a za czasów mojej młodości to niebo a ziemia, ale teren okoliczny jest typowo rolniczy, pewnie z pól trochę tej chemii jednak spływa do rzeki, poza tym krowie gówna, a i ludzkie pewnie też, bo nie sądzę, żeby oczyszczalnie funkcjonowały juz w każdej polskiej gminie...
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj