Dziś start nietypowo bo w Tegoborzy, a obranym celem jest okrążyć jezioro Rożnowskie no i jeszcze trochę popedałować po świeżych asfaltach okolicznych wioch.
Start na „głównym” skrzyżowaniu w Tegoborzy w stronę Justu. Przed samą górą odbijam w lewo i od razu lecę lekko przez Świdnik pod górkę. Na najbliższym skrzyżowaniu prosto przez Łyczanke. Fajny zjazd już na początek trasy aż do Wronowic. Tam na skrzyżowaniu skręcam w lewo kierując się na Młynne. Na drodze znikomy ruch, promienie słońca wychylają się zza chmur, a w nogach pełno mocy – miodzio majóweczka . Żbikowice, Kobyłczanę, Strzeszyce aż do Krosnej pokonuje dość żwawo ale jednocześnie zachowawczo gdyż na tyle już jeżdżę po tych terenach, że wiem iż prędzej czy później będzie jakieś górsko. W Krosnej na skrzyżowaniu skręcam w prawo. Parę kilosów w śliczny majowym zielonym wąwozem i jest… górsko że hej. Redukcja i ogień. Nie było tak źle. Jest szczyt, to teraz lecimy w dół. W Dobrocieszu na „głównym” skrzyżowaniu lecę w lewo. Po chwili znów w dół – jest mega, szkoda że po chwili już jest Wojakowa w której włączam kierunkowskaz w prawo. Chwile prosto aż dojeżdżam do „centrum” Porąbki Iwkowskiej o czym świadczy tamtejszy gmach OSP. 200 metrów dalej skręcam w lewo i generalnie cały czas jadę prosto tą drogą. Asfalt super, mijam po lewej wieżę widokową „Szpilówka” – wygląda potężnie. Trzeba ją będzie kiedyś zaliczyć. Ten odcinek to cały czas podjazd pod górę, a to oznacza tylko to, że zaraz będzie z górki. Ale określenie „z górki” nie oddaje majestatu tego zjazdu. Choć trochę może pomóc ślad na mapie oraz informacja, że te wszystkie zakręty pokryte są świeżutkim asfaltem. Zjazd mega. Dla mnie mocne top 3 szosowych zjazdów. Jestem już na dole. W myślach wspominam mega zjazd, a rzeczywistość każe zwolnić i trzymać ręce na hamulcach bo ten odcinek, na który wjechałem to zemsta wójta Tymowej albo jego sposób na ograniczenie wypadków na drogach. Na szczęście po chwili dojeżdżam do krajówki i przez Tworkową lecę w kierunku Jurkowa. Tam na stacji kawusia, foto i ogień. Na rondzie prosto (drugi zjazd) i po chwili wita Powiat Tarnowski. Niby krajówka ale ruch taki jakiś jakby mniejszy. Rozpędzona łyda po prostej leci koło 4 dych na budziku. Dojeżdżając do ronda na którym skręcę w prawo w stronę jeziora Rożnowskiego, mijam chatkę pustelnika z Meleszyna. Widzę, że założył na dachu solary. Z pełnym podziwem i szacunkiem do jego wyboru sposobu życia zastanawiam się czy współcześni ekoterroystogreenpisowcy byli by w stanie tak żyć. Whatever. Lecę dalej. Mijam Zawadę Lanckorońską, wita mnie polny żółty dywan, by po chwili na rondzie pocisnąć prosto. Teren zaczyna się lekko unosić. Po paru chwilach wjeżdżam znów na teren Powiatu Nowosądeckiego. Wita mnie dość stromy podjazd pod górkę. Zjazd niestety po asfalcie odbierającym przyjemność z jazdy. Także hamulce popracowały omijając dziury, nierówności i co tam jeszcze po drodze było. Powoli dolatuje do jeziora. W Bartkowej na Orlenie przechylam pepsiure, poprawiam batonikiem i ogień wzdłuż jeziora. Akurat trafiam na remont drogi i co chwile zatrzymuje się na czerwonym – taki niefart. Dobra minąłem małpią wyspę, napawam się mega widoczkiem promieni słoneczka odbijających się od tafli jeziora. Po chwili mijam pusty parking hotelu Heron, a na następnym skrzyżowaniu skręcam w lewo w kierunku na Siedlce. Potem wyszukuje po prawej charakterystycznego mostku, po przejechaniu którego zaczyna się leśny podjazd na Ubiad. Tam na szczycie kierunkowskaz w prawo i ogień w dół. Zatrzymuje mnie dopiero znak ustąp pierwszeństwa w Wielogłowach. Tam skręcając w prawo włączam się w drogę krajową nr 75 i lecę nią w stronę Tegoborzy, by domknąć dzisiejszą pętelkę.
Trasa w sam ram na majówkę. Wyszło 85 km w 3 godziny.
Za wspracie dzieki Bike Atelier Nowy Sącz
EDIT: nie wiem czemu Traseo pokazuje start i metę w Wielogłowach, choć faktycznie leciałem z, i kończyłem w Tegoborzy.
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj