Na Zlot Karawaningowy do Podlesic, na Jurze

W piątek wybraliśmy się do przyjaciół na zlot karawaningowy "Jesienne spotkanie pod Górą Zborów". Wyjechaliśmy przed południem , aby uniknąć korków na wyjeździe z Warszawy. Dzięki właściwej i konsekwentnej, kobiecej logistyce, wyjechaliśmy z Pruszkowa, po południu. Objechaliśmy parę sklepów "bo nie wiadomo czy tam się kupi?" itd... itd...aptekę "na ratunek" ...itd, itd
W konsekwencji wpadliśmy w parę niedużych zatorów drogowych. Już w trasie nie było problemów i raźno pomykaliśmy do celu. Byliśmy w Podlesicach sporo po południu lub raczej należało by napisać, że " przed wieczorem". Po przywitaniach z przyjaciółmi na polu namiotowym pojechaliśmy rozgościć się na kwaterze, Wieczorem wróciliśmy na kemping na tz wieczorne po siedzisko. Nie widzieliśmy się z przyjaciółmi od wiosny a z niektórymi to nawet od paru wiosen. Opowieściom i wspomnieniom nie było końca. Biesiadowanie troszkę się przeciągnęło jak to na camping party bywa. Wróciliśmy na kwaterę " Pokoje Gościnne "Justyna", ciut przed północą. Myśleliśmy, że pobudzimy zmęczonych turystów, ale się okazało, że goszczą się przy grillu w najlepsze. Nam to nie przeszkadzało tym bardziej, że bardzo pięknie śpiewali i grali na gitarze. Mi osobiście podobała się grillowo-biesiadna aranżacja utworu " Czorne łoczy"
Ekstra.
W świetnych nastrojach, przy akompaniamencie muzyki biesiadnej płynącej za uchylonego okna, oddaliśmy się w "objęcia morfeusza".