Jakieś trzy lata temu po raz pierwszy „na piechotkę” zmierzyłem się z podejściem na Przełęcz Karkonoską „po polskiej stronie
Potem próba wjazdu rowerem , nie udało się , znaczną część trasy rower po prostu pchałem . Nic w tym dziwnego, podjazd na przełęcz uznawana jest jako jeden z najtrudniejszych rowerowych podjazdów w Polsce.
Dziś podjąłem kolejną próbę wjechania górskim rowerem. Czułem szacunek do tego podjazdu a jednocześnie nieodparta ochotę ponownej próby sił.
Wyruszam po południu z Podgórzyna . Dzień jest parny , zbiera się na burzę. Za „orlenowską” stacją CPN-u skręcam w lewo i jadę w kierunku Przesieki.
Droga cały czas pnie się do góry. Po około 3 kilometrach dojeżdżam do DW „Chybotem” Wjeżdżam w las i dalej jadę do góry. Ostatni odcinek do drogo w kierunku Borowic ostaro daje się we znaki. Przeciam tą drogę i dojeżdżam do szlabanu . Tutaj trzeba zejść z roweru. Przeciągam rower pod szlabanem i próbuje wpiąć się w spd, przy tym nachyleniu stoku nie jest to jednak takie proste.
Udaje mi się jednak ruszyć. Droga pnie się ostro w górę około 1 km. Jest ciężko , ale chyba nie najgorzej. Potem następuje lekkie wywłaszczenie , akurat tyle aby unormować tętno przed ostatnim długim podjazdem.
Na trasie „towarzyszą” wymalowane na drodze śmieszne komentarze i oznaczenia dotyczące przebytej trasy. Ostatnie 500 metrów to najtrudniejszy na tej trasie odcinek. Pulsometr pokazuje tętno 190 i wydaje się ,że ta góra nigdy się skończy.
Udało się jednak. Widok Spindrelowej Budy i schroniska „Odrodzenie” i radość ,że tym razem się udało odczarować ten podjazd.
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj