Założenie było takie, aby dojechać do źródła Dłubni przemieszczając się jak najbliżej koryta rzeki. Późno wyjechałem i bałem się wracać po ciemku w nieznanym terenie. Wracając miałem okazję ok. godziny 18tej powdychać dym z podkrakowskich miejscowości. To była pora rozpalania w piecach CO - dramat. Narzeka się na Kraków ale to co dzieje się dookoła !!! Niech tam się czujniki pojawią. Dodam jeszcze że wiatr był z zachodu i już wiem od kogo pobiera dane czujnik na Piastów.
Chyba się przełamie i kupię maskę.
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj