Fantastyczna nowiutka ścieżka rowerowa wzdłuż rzeki Vah.
Juraj Jánošík stał się słowackim bohaterem narodowym. Zaczęto go pozytywnie wiązać z Tatrami. Według podań rabował bogatych ludzi i obdarowywał biednych. W rzeczywistości był Węgrem a obdarowywał co najwyżej hoże Maryny z okolicy. Ale pozytywna legenda Janosika, dumnego karpackiego harnasia pozostała.
Jak sporo innych w ruinie.
Imponująca budowla w centrum miasta, synagoga jest mieszanką różnych etapów budowy. Zachowana została zewnętrzna powłoka i neoklasycystyczny portyk z jońskimi kapitelami i tympanonem. Ale wnętrze to czysta secesja: centralna kopuła, wsparta na czterech filarach, które podtrzymują również galerię dla kobiet. Po II wojnie światowej synagoga niszczała. W 1977 kupiła ją Miejska Rada Narodowa i budynek służył przez jakiś czas jako magazyn. W tym czasie wnętrza uległy znacznemu zniszczeniu. Teraz jest powoli restaurowana, będąc jedną z największych i najbardziej stylowych na Słowacji.
Liptovský Mikuláš - tor kajakowy, z przeszkodami, na którym ćwiczą amatorzy mokrego tyłka.
Akurat jako dzieci szczęścia, trafiamy na jakieś zawody. Kapitalne opanowanie kajaków. Niektórzy zawodnicy mają nie więcej niż 10 lat! Widziałem też blond warkoczyki wystające spod kasku.
Ten wygląda jakby po większym remoncie.
Kościół klasztorny św. Piotra z Alcantary jest największą budowlą sakralną na Liptowie, a jednocześnie unikalną architekturą gotycką na Słowacji. Wyposażenie wnętrz w większości pochodzi z okresu baroku. Wewnątrz znajduje się 8 bogato zdobionych ołtarzy, ambona z posągami 4 ewangelistów oraz bogato rzeźbione ławki.
Niestety nie mogliśmy zerknąć do środka. Nawet przez dziurkę od klucza nic nie widać.
Tu po kanapeczce i łyczku Isostaru z bidonu.
Bajkowy, a nawet powiedziałbym e-bajkowy.
Ranć Kralova Lehota - polecam! Menu proste, ale dla nas super, bo szybko. Na start - Husta polievka, czyli gęsta zupa. A potem słowacki wynalazek: Mäsovo-syrový burger, czyli mix hamburgera z cheesburgerem. Do tego Česneková omáčka - czyli sos czosnkowy. No i hranolky (frytki) tudzież Čapované pivo.
Patrzyliśmy z Wiesiem na tablicę z krótkim opisem elektrowni. Cały system robi wrażenie. Różnica poziomów między górnym a dolnym zbiornikiem to prawie pół kilometra! Wyobrażam sobie tę siłę wody spadającej z górnego zbiornika na łopaty turbiny w elektrowni. Połączenie zbiorników to 3 podziemne rury. Moc elektrowni to aż 735 MW. Dla zobrazowania: 400 baterii takich jak w samochodzie Tesla może zmagazynować 80 MWh energii. Tyle produkuje elektrownia w siedem minut! Niewątpliwie słowacki cud techniki.
Narodil 20 maja 1803. Zomrel 30 Januara 1881. Pokoj jej prachom.
Słowacy uwielbiają rowery. Mają mnóstwo rowerowych ścieżek. Oczywiście tych nowych asfaltowych, ale też terenowych (moje ukochane), oznaczonych literą "C" - jak Cyklotrasa. W samym rejonie Wysokich Tatr mają 300 km oznakowanych tras rowerowych. I można nimi jeździć zupełnie na legalu. Poza popularnymi szlakami znaczków "C" jakby brakuje. Ale od czego ma się w komórce GPS-a, jakiś rowerowy program do nawigacji (ja używam Locus-a) no i spory power-bank. Na tym rozdrożu kierunek szlaku nie był oczywisty. Kierunek - po słowacku to "smer".
Próbowałem wkręcić dziewczyny, że na dzisiaj to już koniec jazdy. Chatka nie jest duża, ale się zmieścimy. A do strumienia nie dalej jak 100 metrów. Chyba na początku byłem przekonujący, bo Ania zaprotestowała - No żartujesz! Ale pomimo mojej bardzo stanowczej miny, nie dały się wkręcić.
Trzeba by zapytać jakiegoś Słowaka, bo kiedyś Krywań mieli w narodowym godle. Ale w okolicy nie ma żywego ducha, jeśli nie liczyć tych paru niedźwiedzi.
Restauracja i hotelik "Violet" we wsi Važec.
Skomentuj