Półtora miesiąca braku dobrej pogody w Tatrach i w końcu jakaś nadzieja. Obiecałem sobie, że najbliższy dobry warun i idę na Staorelśny. I tak w sobotę nad ranem wystartowaliśmy w stronę Śląskiego Hotelu. Po godzinie od startu docieramy pod Hotel i czas na dłuższą przerwę spowodowaną oczekiwaniem na przejaśnienia. Nadszedł czas zdobycia szczytu. Początkowo kierujemy się szlakiem na Małą Wysoką. Po lewej stronie potężne ściany masywu Gerlacha. Po przejściu wzdłuż Wielickiego Stawu kierujemy się w prawo by podejść na próg z którego spadają wody Wielickiego Wodospadu. W 2/3 drogi od jednego progu do drugiego schodzimy ze szlaku na wyraźną ścieżkę, która prowadzi do Klimkowego Żlebu. Uwaga w wypatrywaniu i bez problemu wchodzimy do wąwozu. Po jakimś czasie przechodzimy na drugą stronę żleby, by po 15 minutach dotrzeć do półki. A tam rozwidlenie na trzy żleby. My idziemy w prawo. Pniemy się do góry po kruszyźnie, by dotrzeć do miejsca gdzie trawersujemy grań do Kwietnikowej Przełęczy skąd rozpościerają się widoki na Dolinę Staroleśną a nad nią między innymi Sławkowski czy Pośrednia grań. Dalej już pozostaje dotarcie pod cztery wierzchołki. Jako pierwszy pada ten ze skrzynką czyli Tajborowa Turnia, kolejny to ten z krzyżem - Klimkowa Turnia. Oba najwyższe ale najłatwiejsze. Pozostaje Kwietnikowa Turnia na której trzeba użyć czterech łap i na koniec Pawłowa Turnia - najtrudniejszy wierzchołek gdzie można już się zaasekurować. I tak zdobyciem Staroleśnego Szczytu kończę swoją przygodę ze zdobywaniem Wielkiej Korony Tatr. Zejście tym samym wariantem.
Skomentuj