Moja pierwsza wyprawa rowerowa
Żona mówi: opisz. To opisuję
1. dzień
Świnoujście – Niechorze 72 km, 6h 18min
Najpierw pakowanie: namiot, karimata, śpiwór, maszynka do gotowania, ciuchy, ładowarki itd. Zebrało się ponad 30 kilo !!! Matko, jak ja ruszę. Mam 180, ważę 80, niby trochę wysportowany, a nie byłem w stanie zapakować roweru do pociągu. Odpinałem więc sakwy i po kolei do wagonu. Czy wszystko wziąłem? Na bank nie, ale się okaże w praniu. Po jednej przesiadce (jakie to k..a ciężkie!) melduję się w Świnoujściu. Pierwsze zdjęcie, uruchomienie nawigacji (runtastic), zegarka (Garmin), mapy na wierzch i ruszam. Adrenalinka jest. Jechałem pociągiem w dresach, więc czas się gdzieś przebrać. Pomyślałem dojadę do lasu. Wyjeżdżam z miasta, przecinam tory i jest las. Parę osób na rowerach się kręci, więc szukam ustronnego miejsca. Jest. I zaczęło się. Ledwo zsiadłem z rowerka, a tu plaga komarów. Co roku spędzam część wakacji nad jeziorem, ale czegoś takiego nie widziałem !!! No, ale trzeba założyć pampersa. Zanim dokopałem się do spraya, ręce, nogi i głowa pokąsane. Po pół godzinie, cały pogryziony ruszam dalej. Trasa trochę piaszczysta, podjazdy i zjazdy. Jak tak będzie do Półwyspu to 2 tygodnie zabraknie. Ale trasa się uspokaja, trochę lasu, trochę szosy i jest fajnie. Po 6,5 godzinach docieram do Niechorza. Nocleg u znajomego, ale najpierw kąpiel, obiad, no i symboliczne 2 piwka.
Cd w komentarzach :)
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj