W piękną Niedzielę Wielkanocną postanowiliśmy ruszyć na spacer. Szukając miejsca palcem po mapie, gdzie jeszcze nie byliśmy i w miarę blisko Krakowa, padło na Koskową Górę i Beskid Makowski. Żeby nie było łatwo, bo przecież na Koskową Górę można wyjechać samochodem, postanowiliśmy podejść niebieskim szlakiem z Bieńkówki. Więc pozostało dojechać do miejsca startu. Droga z Krakowa mało ruchliwa w takie święto, poszło sprawnie i szybko. Na miejscu w Bieńkówce chcieliśmy uniknąć długiego dojścia asfaltem do szlaku, więc o miejsce parkingowe poprosiliśmy gospodarza działki na skraju miejscowości. Z zaparkowaniem w tej części Bieńkówki było krucho. Kilka kroków i byliśmy na szlaku, który wił się gruntową drogą między zarastającymi łąkami. W pewnym momencie szlak tonie w lesie i pnie się dość stromo w górę do kapliczki na drzewie z ławeczką obok. Tu można złapać oddech, by dalej łagodniej maszerować do kolejnego podejścia kamienistą drogą, po którym szlak ostro skręca w lewo. Ostatnie podejście i kolejna kapliczka, przy której skręcamy w prawo i przed nami odsłania się rozległa panorama na Beskid Wyspowy z kolejną murowaną kapliczką w tle opisaną pod zdjęciami. Widać również nasz cel, czyli Koskową Górę z wielkim masztem przekaźnikowym. Podziwiając widoki, maszerujemy do celu. Na miejscu betonowy znacznik geodezyjny a obok na brzozie tabliczka z nazwą szczytu. Co nas bardzo zaskoczyło sam szczyt i jego bezpośrednie otoczenie było w szkłach, puszkach po piwie i innych śmieciach po licznych libacjach. Przykry widok... Musieliśmy zejść nieco w dół, żeby móc odpocząć z dala od śmieci. Widoki jednak wynagrodziły wszystko. Widać stąd Babią, Tatry, Beskid Wyspowy z Gorcami w tyle jak również masyw Kotonia i Lubomira. Ogólnie miejsce urokliwe i widokowe. Wróciliśmy tym samym szlakiem. Dystans z drogą powrotną to około 8 km.
Skomentuj