Drugi dzień wędrówki zaczął się jak poprzedni - mokro i zimno. W planach mam rekonesans w kilku interesujących mnie miejscach. Najpierw skuszony zaznaczonymi na mapie jaskiniami po słowackiej stronie Wielkiej Raczy ruszam na ich poszukiwanie. Symbole są bezpośrednio przy zielonym szlaku, niecałą godzinę drogi od schroniska. Szlak tym razem wiedzie kamienistym raczej podłożem, więc i błota zdecydowanie mniej. W wyliczonym przeze mnie miejscu znajduję kilkujęzyczną tablicę opisującą "Skalne Diery" a zaraz obok widać szczelinę "Małej Dziury". Dużej nie szukałem, bo pogoda nie sprzyjała kręceniu się po mokrym lesie. Wracam do Polski :), nie zatrzymuję się w schronisku, tylko podążam żółtym szlakiem w dół do Rycerki-Kolonii. Zejście nie jest zbyt uciążliwe, ale miejscami bardzo błotniste. W Rycerce miła niespodzianka - zagospodarowany parking na końcu szosy pod Raczą. Pod zadaszeniem schowane są ławy i stoły, obok śmietniki i "toi-toi'e". Sam parking pomieści kilkadziesiąt samochodów. Duży plus dla leśników. Tu odpoczywam i posilam się przed dalszą wędrówką. Teraz zmierzam do sąsiedniej doliny, gdzie na mapie zaznaczone jest miejsce biwakowe, chcę to sprawdzić. Od rozgałęzienia szlaków idę tym razem za zielonymi znakami w kierunku Przegibka, ale nie skręcam w drogę leśną, tylko idę dalej asfaltem i znajduję poszukiwane miejsce. Ogrodzona łąka, z miejscem na ognisko, klika ław i stołów, niewielkie zadaszone pomieszczenie, od biedy można się w nim przespać, ale przestrzeni na rozbicie namiotu jest wystarczająco. Obok przepływa strumyk, ale nie wiem na ile woda nadawałaby się do picia (nawet po przegotowaniu). Wracam do głównej drogi i schodzę dalej, tym razem chcę znaleźć drogę na Przysłop Potócki, gdzie w wakacje działa baza namiotowa. Zgodnie z mapą na wschód odbija droga, wciąż asfaltowa. Mam cichą nadzieję, że może ten asfalt doprowadzi mnie aż na samą przełęcz i nie będę musiał grzęznąć w błocie. Nadziej rosną, bo taka nawierzchnia, wyraźnie nowa, ciągnie się wyraźnie dłużej, niż zaznaczona na mapie. Niestety, moja droga odbija od szosy. I zaczyna się masakra błotna. Idę właściwie cały czas lasem, drogą tylko tam, gdzie przez zarośla nie da się przejść. Podejście jest mozolne, choć niezbyt długie. Na grzbiecie dochodzę do czarnego szlaku prowadzącego do schroniska na Przysłopie. Pogoda się wyraźnie poprawiła, nie pada, nawet momentami widać coś więcej niż mgłę ale na rozległe panoramy liczyć nie można. Pozostałości bazy nie wyglądają może ekskluzywnie, ale jest miejsce pod dachem, żeby usiąść i zjeść, a i przespać się też można. Błoto jest okropne. Leśne drogi są tak zdewastowane i rozjeżdżone przez ciągniki ściągające drewno, że po prostu iść się nie da. Dochodzę wreszcie do schroniska na Przegibku, gdzie kolejny odpoczynek i posiłek. Ponieważ pora nie jest późna, decyduję się pomaszerować dalej, do bacówki pod Rycerzową i tam zanocować. Spotkani na Przegibku turyści podpowiedzieli, żeby wybrać nie czerwony szlak graniczny, ale biegnący równolegle szlak niebieski, ma być mniej błotnisty. Faktycznie, szlak jest fajny. Wiedzie w większości wąską ścieżką, na której nie da się zwozić drzewa. I jest w zasadzie nie uciążliwy, tylko dwa krótkie ale strome podejścia.
Skomentuj