pojechałem pociągiem do Kłodzka z zamiarem powrotu wzdłuż, mniej więcej, Nysy Kłodzkiej, licząc na wycieczkę o co najwyżej umiarkowanym stopniu trudności (ostatecznie woda ma tę właściwość, że płynie w dół. a nie pod górę). Otóż nic bardziej błędnego!!! Kłodzko, i arę kilometrów za Kłodzkiem droga była taka, jak oczekiwałem, ale już po przejechaniu mostu na Ścinawce zaczęło się, i z każdym kilometrem było gorzej. Kurwa, najtrudniejsza trasa, jaką dotychczas zrobiłem! A tak sobie obiecywałem, że teraz to do emerytury tylko po płaskim...
Góry Bardzkie nie to nie są Tatry, ani nawet Beskidy, ale mają dość strome zbocza oraz dużą wysokość względną, więc przejechanie ich naprawdę dało mi w kość, dla pana w mocno średnim wieku to było wyzwanie nie lada.
Stąd w okolicy Barda zjechałem na drogę krajową, ale w sobotę późnym popołudniem ruch był umiarkowany.
Dalej za Bardem dalej podjazdy, właściwie to aż do końca, do Nysy. W okolicy Kamieńca Ząbkowickiego niezbyt ostre, ale za to długie, wokół zalewu paczkowskiego znowu ze trzy czy cztery dość ostre. Jednym słowem trudna trasa!
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj