91583
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
-
Rodzaj aktywności: Turystyka górska
-
Stopień trudności: Średni
-
Gwiazdki:
6.0
-
Dystans: 13,5 km
-
Czas trwania: 6 h 7 min
-
Średnia prędkość: 2,21 km/h
-
Przewyższenie: 770,73 m
-
Suma podejść: 1 247,94 m
-
Suma zejść: 1 308,38 m
-
Data: 21 stycznia 2017
-
Lokalizacja: Karpacz
Góry mają w sobie niezwykłą moc. Moc, która przyciąga, magnetyzuje i powoduje, że chcemy tam wciąż wracać, aby podziwiać ich piękno i potęgę. My także daliśmy się obezwładnić ich urokowi, ale do tej pory mieliśmy okazję poznawać góry jedynie wiosną, latem, ewentualnie wczesną jesienią. Zimą znaliśmy je jedynie z perspektywy narciarzy. W tym roku postanowiliśmy spróbować jednak czegoś nowego i odkryć góry w śnieżnej scenerii. Nasz wybór padł na Śnieżkę – szczyt w sam raz dla zaczynających swoją przygodę z zimowym wspinaniem.
Zima w tym roku wyjątkowo dopisała. Pogoda była wręcz idealna – słońce, lekki mrozik, bezwietrznie, śnieżnie. Jeszcze dzień wcześniej cała wyprawa stała pod znakiem zapytania, ponieważ wyczytaliśmy, że część tras jest zamknięta ze względu na zagrożenie lawinowe. Postanowiliśmy jednak zaryzykować i w razie gdyby warunki okazały się bardzo trudne, po prostu mieliśmy w planie zawrócić z trasy.
Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy od zwiedzania XII- wiecznego kościoła Wang. Ten piękny sakralny budynek przebył długą drogę, bo aż z Norwegii, aby ostatecznie w XIX w. stanąć w Karkonoszach i służyć tutejszym ewangelikom. Kościół leży na wysokości ponad 800 m n.p.m. Czyli przed nami było następne 800 m w górę :) Spod kościoła skierowaliśmy się niebieskim szlakiem w stronę Strzechy Akademickiej. Początkowo odcinek był dość stromy, aby następnie przejść w całkiem przyjemną dróżkę prowadzącą między drzewami. Minęliśmy rozgałęzienie na schronisko Samotnia, leżące nad Małym Stawem. Po kilkunastu minutach dotarliśmy pod Strzechę Akademicką (1252 m n.p.m.), skąd rozpościerała się cudowna panorama na góry. Wszędzie dookoła pełno było iskrzącego się i nienaruszonego białego puchu. Samo schronisko także jest bardzo przyjemne i klimatyczne. Po krótkiej przerwie na kawę ruszyliśmy w dalszą drogę szlakiem niebieskim. Szło się bardzo przyjemnie. Ten odcinek nie był zbyt stromy, maszerowało się więc dziarsko, podziwiając piękne widoki i uwieczniając je na zdjęciach. Po drodze minęliśmy rozdroże koło Spalonej Strażnicy i Drogą Przyjaźni Polsko-Czeskiej po ok 1h dotarliśmy do Domu Śląskiego, skąd już tylko 30 min na sam szczyt. Posililiśmy się tutaj żurkiem i ruszyliśmy ostro pod górę. Tzw. Droga Jubileuszowa była zamknięta ze względu na zagrożenie lawinowe, ruszyliśmy więc alternatywną trasą. Lodu nie było, ale szlak był ubity i momentami dość śliski.
Na szczycie Śnieżki (1602 m n.p.m) stanęliśmy, gdy Słońce zaczęło chylić się ku zachodowi. Kilka pamiątkowych fotek i było trzeba kierować się w drogę powrotną, aby najtrudniejszy technicznie odcinek (do Domu Śląskiego) pokonać póki było w miarę widno. Mieliśmy ze sobą jabłuszka, dzięki którym zjazd na dół okazał się przyjemny i szybki. Następnie od Domu Śląskiego ruszyliśmy w kierunku Kopy (1377 m n.p.m.), skąd kursuje kolej linowa. Niestety działa ona do godziny 16:00, a u nas na zegarkach było już ok 17 i coraz szybciej zapadał zmrok. Chłopcy zdecydowali, że zjadą na jabłuszkach wzdłuż wyciągu, po trasie narciarskiej. Ja z koleżanką wybrałyśmy bezpieczniejszą opcję – czarny szlak, który prowadzi w dół pod dolną stację kolejki. Miałyśmy ze sobą czołówki, trasa była jednak dobrze widoczna i oznaczona.
Na dole byliśmy ok godziny 18:00. Cała wycieczka (ok 13 km) zajęła nam ok 6h. Pogoda była idealna. Mieliśmy więc sporo szczęścia, tym bardziej że Śnieżka słynie z kapryśnej aury, wiatrów i zamieci śnieżnych. Nam udało się ją zdobyć w słońcu. Widoczność była doskonała, ze szczytu Śnieżki rozpościerała się wspaniała panorama skąpana w promieniach zachodzącego Słońca. A takie zachody nie mają sobie równych. Nacieszyliśmy więc oczy wspaniałymi obrazami.
Całą wycieczkę oceniamy na 6+ i mamy ochotę na więcej. Na pewno jeszcze nie raz udamy się w góry zimą. Zachwycił nas bowiem śnieżny krajobraz oraz spokój na szlakach, o który niewątpliwie trudniej w sezonie letnim.