Jako punkt rozpoczęcia naszej wyprawy obraliśmy Racibórz, do którego dojechaliśmy dogodnymi połączeniami pociągowymi. Rowery (jeszcze :)) ładne, czyste, pełne jedzenia czyli gotowe do startu - możemy zaczynać!
Odwiedzamy Ostrawę - jedno z większych miast Republiki Czeskiej. Dla strudzonych wędrowców - niespodzianka! :)
Tyle samo co w Polsce! Słowacja jest pod tym względem jednym z niewielu państw, w którym Euro nie przygniata podróżnych Polaków:)
Poza tym Bratysława urzeka przepiękną starówką, która aż wrze od kulturowych wydarzeń: my załapaliśmy się na festiwal muzyki żydowskiej, który odbywa się tu na początku sierpnia. Szczerze polecamy!
Na nocleg znaleźliśmy również idealne miejsce - w południowej części miasta znajduje się krystalicznie czyste jezioro, nad którym bez problemu można rozbić swoje trzy małe M-1 :)
Drogi węgierskie są bardzo spokojne, płaskie i o małym natężeniu ruchu, więc trzeba naprawdę uważać, żeby nie przeoczyć takich perełek jak właśnie Papa. Niestety rynek główny był zamknięty, jednakże z wieży pobliskiego kościoła można było zobaczyć prowadzone na nim badania archeologiczne. Dla nas - super miejsce!
W średniowieczu mieściła się tu siedziba książęca. Dzisiaj jest to niewielkie, ale zadbane i przyjemne miasteczko. Idealne na lody i wycieczkę z aparatem:)
Zdobyliśmy jeden z celów naszej wyprawy, czas na zdjęcie grupowe:)
Balaton to także taka wschodnioeuropejska Ibiza - campingi nocą zamieniają się tu w prawdziwe imprezownie.
Czasami dobrze jest nie mieć ściśle określonego planu - inaczej pewnie nie zdecydowalibyśmy się na objechanie wielkiej wody
Warto wiedzieć, że dookoła Balatonu biegnie świetnie przystosowana ścieżka rowerowa. W ogóle Węgry kulturę rowerową mają postawioną na bardzo wysokim poziomie - ścieżki rowerowe przebiegają nawet przez drobne wioski :)
Chociaż jak widać na mapie, nie było nam po drodze do Keszthely, warto było zajechać i zobaczyć imponujący pałac z kompleksem ogrodów w stylu angielskim
Wyczekiwany wjazd wśród dźwięków Mazurka Dąbrowskiego rozbrzmiewających z telefonu :) mimo złej pogody, humor dopisywał.
Wino i śpiew :) Należyty odpoczynek:)
Piękna, zabytkowa starówka, którą warto odwiedzić. Koniecznie trzeba tu zrobić parę zdjęć, a także złapać biskupa za palucha ;) Dociekliwym polecam sprawdzenie przewodników:)
Poza tym, miejsce naszego pierwszego noclegu w Chorwacji i już promocja - tani akademik, w którym dodatkową zniżkę mają osoby jeżdżące na rowerze w systemie "bed&bike" :)
To już druga stolica na naszej trasie. Dlatego zdecydowaliśmy się poświęcić cały dzień na zwiedzanie pięknego, aczkolwiek nieco "zmęczonego" miasta. My w każdym razie odpoczęliśmy:)
Karlovac kojarzy się nieodłącznie z najbardziej znanym chorwackim piwem:) Warto odetchnąć przy...fontannie :)
Cel naszej wydłużonej podróży. Niesamowity, zapierający dech w piersiach, przepiękny widok krystalicznie czystych, krasowych jezior i wodospadów. Nie do opisania! :)
O nocleg w pobliżu Parku Narodowego nie trzeba się martwić - spora liczba campingów oraz kwater prywatnych świadczy o pro- turystycznym nastawieniu tej okolicy
Jednym z większych wyzwań jest serpentyna w tym miejscu - 3 km ciągłego podjazdu, ale jedyneczka na przód i tył i można podziwiać okolicę. I dodatkowo robić zdjęcia:)
Ciekawym zjawiskiem jest free camping w tej okolicy o tajemniczej nazwie "Time out" wypisanej białą farbą na opustoszałej drewnianej budce pełniącej rolę "quasi-recepcji". Ale dostęp do bieżącej wody oraz miejsce na ognisko są. I wszystko za free! :)
Wspaniały widok z tarasu opuszczonego hotelu, na morze i góry. Pierwszy widok na MORZE! :) Zdjęcie grupowe być musi :) A obok, trzynastowieczna twierdza.
Przed nami - 15 km serpentynami W DÓŁ!!! Ponad 50 km/h. Wiatr we włosach, mucha w oku :) Poczuj to!
Gładka droga, słońce i radość, z tego co za chwilę ujrzymy :)
Senj urzekło nas swym pięknym położeniem, spokojem i ciszą ( w ciągu dnia), wieczorami organizowane są tu plenerowe potańcówki i koncerty.
I kolejny dzień kąpieli i plażowania:)
Bakar z klifu wygląda imponująco, niestety jednak spieszyło się nam i nie zjechaliśmy by zobaczyć go od dołu. Być może Wam się uda? :)
Rijeka to typowo przemysłowe miasto o raczej mało turystycznym nastawieniu. Ale zarówno camping jak i miejsce do plażowania się znajdą:)
...czeka na nas urokliwa miejscowość z willami w stylu dawnym - to tu chłodziły się latem ważne osobistości królestwa austro-węgierskiego.
Na turystów czeka długie, bo mierzące 12 km molo:)
I czas już nam kończyć naszą podróż. Pozostaną wspomnienia i tęsknota, ale i radość, że za rok znowu wyruszymy ku Chorwackim wybrzeżom, chociaż zupełnie inną drogą ;)
Jako powrót proponujemy drogę kolejową.
Skomentuj