Lasy Janowskie/Etap II: Pod dyktando deszczu

Ciężko wymyślić inny tytuł dla tego etapu skoro to aura rozdawała karty. Pierwotnie mieliśmy zapuścić się w leśne ostępy ulokowane po drugiej stronie krajowej 19. Niestety regularny opad deszczu podczas opuszczania Janowa i brak widoków na poprawę warunków pogodowych wymusił korektę trasy. Postanowiliśmy trzymając się nawierzchni asfaltowych, jak najszybciej znaleźć się w domu. Na szczęście warunki do jazdy nie okazały się, aż takie złe. Deszcz mniej więcej na wysokości Momotów przestał padać. Jechało się odtad zdecydowanie przyjemniej, pomimo stałego zachmurzenia i powiewającego wiatru. Esz to zmienne oblicze matki natury. Wczoraj upał, dzisiaj słotna jesień. Droga minęła nam szybko. Celem urozmaicenia trasy, na odcinku od Stalowej Woli w kierunku Jamnicy, wybralismy równoległą do ruchliwej szosy ścieżkę rowerową. Był to jedyny fragment wycieczki, nieprzebiegający po asfalcie, lecz po dobrze utwardzonej gruntówce. Za Grębowem kapryśna tego dnia natura znowu strzeliła focha i wyłała na nasze głowy solidny kubeł deszczówki. To była pewnie taka szorstka pieszczota na pożegnanie i swoisty chrzest na debiutanckiej trasie o wymiarze większym niż jednodniowa wycieczka. Na szcęście byliśmy już blisko domu i około godziny 15 wjechaliśmy w opłotki Tarnobrzega. Preludium do kolejnych wypraw rowerowych tym samym dokonało sie.