Prognozy na popołudnie dla Lodowego Szczytu nie były zachęcające, ale chęć zdobycia najwyższego szczytu Głównej Grani Tatr zdeterminowały nas do wczesnego wyjazdu, a start z Krakowa był o 2 w nocy. No to parkujemy auto w Smokovcu i na początek nudne podejście na Hrebienok. Dalej wchodzimy na magistrale i kierujemy się do Chaty Zamkovskego, stamtąd w kierunku Schroniska Teryego. Mniej więcej w połowie drogi wychodzimy z lasu, a naszym oczom ukazuje się pośrednie piętro doliny Białej Zimnej Wody, wspomniane wcześniej schronisko i Złote Spady. Pod nimi to właśnie przechodzimy do lewej strony by zdobyć najwyżej położone całoroczne schronisko w Tatrach. Pogoda póki co piękne, ale powoli zaczynają nadchodzić prognozowane chmury. Po dłuższym odpoczynku zaczęliśmy atakować Lodowy. Kierujemy się dołem doliny do południowych ścian Śnieżnego Szczytu. Dalej wchodzimy na gruzowatym żlebem na grań. Kilkanaście minut podejścia i docieramy do najciekawszego momentu, a mianowicie do Lodowego Konia. Tam czeka nas 22 metry wzmożonej czujności i trochę kombinowania jak to cudo przejść. Po minięciu pozostaje parę minut podejścia i jesteśmy na szczycie.
Skomentuj