Poznań-Złotów

Ruszam wcześnie. Świeci słońce, bez chmur i ciepło. Wiem z prognozy, że taka pogoda długo nie potrwa.Wiatr w plecy, jest dobrze, może zdążę przed planowanymi na wieczór opadami w Złotowie. Do Biedruska mały ruch samochodowy (jest sobota rano). Zaglądam szybko do "Pałacu Biedrusko" i szybko w drogę. Przecinam Wartę i w Promnicy skręcam w lewo. Koniec asfaltu, zaczyna się niezła szutrówka. Między Mściszewem a Starczanowem asfalt a dalej do Uchorowa dobrze utrzymana leśna droga. Tu w sklepiku robię dodatkowe zaopatrzenie w prowiant. Miejscowi mówią, że za silny wiatr na rower. Ha, ha przecież wieje w plecy. Przez Pacholewo asfaltem docieram do Słomowa. Tu się zatrzymuję na pierwszy posiłek pod wzruszającym pomnikiem (zdjęcia). Dalej przez Boguniewo dojeżdżam do Rogoźna, które zostawiam bez zatrzymywania. Za Cieślami po przekroczeniu Wełny zaczyna się piach ale znośny. W między czasie dogonił mnie zimny front. Zaczęły się chmury, temperatura zaczęła spadać. Przed Potulicami wraca asfalt. W Potulicach ładny kościółek, grobowiec i nie tylko. Robię zdjęcia i w drogę. Jadę przez Żelice, Sarbkę i Kamienice. Chmury troszkę rzedną, pojawia się chwilami słońce, trochę cieplej. Przed Dziewokluczem zatrzymuję się w przeszklonym przystanku autobusowym. Pora coś zjeść i wypić kawę. Tu wiatru nie czuć a słoneczko grzeje.. Na horyzoncie wiatraki, a więc do Margonina nie daleko. Przez Sypniewo docieram do Margonina. Do tej pory ruch samochodowy znikomy , nic tylko jechać i rozkoszować się widokami. Do Młynar ścieżka rowerowa, dolej drogą wśród samochodów (190-tka). W Szamocinie zajeżdżam pod kościół i już mknę w dolinę Noteci. Na moście chcę zrobić zdjęcie, ale "profesjonalny" fotograf, oczywiście z lustrzanką staje mi przed obiektywem i sam pstryka przejęty. Po zjeździe z mostu, po drugiej stronie doliny ukazuje się ładny widoczek Białośliwia. Tu zaglądam do kościoła i zatrzymuję się przy pomniku ofiar hitlerowców (ile ich na naszych ziemiach). Za Białośliwiem zjeżdżam z drogi wojewódzkiej 190 w prawo, ciągle asfaltem. Nie chcę tracić czasu na następny "popas", więc jem kanapki w czasie jazdy. Mijam Nieżychowo, Jeziorki Kosztowskie, Młotkowo, Czajcze, Tłukomy, Bługowo. Jestem w pow. złotowskim. Po przejechaniu mostu na jeziorze Sławianowskim widzę deszczowe chmury, które zmierzają w moją stronę. Staram się przyśpieszyć, choć już brak sił. Przez Kleszczynę i Świętą dojeżdżam suchy do Złotowa, zmęczony ale szczęśliwy. Przejechane 133 km w 6 godz 22 min. ze średnią 21,1 km/godz.