Po zaparkowaniu naszego samochodu pod pensjonatem, wyruszyliśmy w nocy około 4 nad ranem w strone schorniska pod Łabskim Szczytem. Szybko znaleźliśmy ścieżkę rowerową zieloną, która nas poprowadziła do zielonego szlaku.
Odtąd skończyły sie przelewki i trzeba bylo sie trochę wysilić. W lesie jak to w lesie w nocy, ciemno i głucho. Pełnia księżyca nam delikatnie ośwetlała droge, ale latarki dalekosięzne i czołówki były niezbędne do bezpiecznego przejścia przez las do schorniska. Od czasu do czasu, przyśpiewały nam łosie, swoje godowe rykanie. Im wużej tym coraz głośniej.
Po dotarciu do schorniska, nie mieliśmy czasu na odpoczynek tylko dalej w górę żółtym szlakiem na Śnieżne Kotły. Zgodnie z oznaczeniem powinno nam zejśc 45min, a mieliśmy tylko 40min do wschodu. Wiec nogi za pas i biegiem w górę.
Niestety pomimo bardzo szybkiego tempa wschodzenia na śnieżne kotły, zajeło nam to 50min, więc sie spóźniliśmy na zlanie sie nieba i ziemi. Niemniej jedka było pięknie. Co widać na zdjęciach. Na szczycie byliśmy sami, wiało niemiłosiernie. Szybko wyciągneliśmy cieplejsze ubranie czapki, rękawiczki.
Po posileniu sie i ogrzeniu herbatką z rumem, poszliśmy dalej, tym razem czerwonym szlakiem na czeska stronę. Tam po zejściu ze sczuty przestało wiąc, i przygrewało słońce. W schornisku, na balkonie grzane winko i leżenie jak kot do słońca, aż nie chciało sie ruszac z tamtad, tak było fajnie. Dalej w trasę do żródła Łaby. Zródło, jak żródło, nic specjalnego, ale za to ważny punkt na mapie europy. Idziemy dalej w stronę Szrenicy po stronie czeskiej, bardzi fajnie sie idzie polecam. Po dotarciu do ostatniego po czeskiej stronie schorniska, i chwili odpoczyku, poszlismy na Szrenice. I jak po czeskiej stronie w schornisku ludzi niewiele, tak na Szrenicy masa.
Zjedlismy coś i poszliśmy w strone wodospadu Kamieńczyka szlakie czerwonym. Bardzo ładny polecam
Czarnym szlakiem doatarslimy do naszego pensjonatu.
Skomentuj