Obecnie z kijami maszerują już dzieci, chodzą nastolatkowie i dorośli. Część z nich ma drobne problemy zdrowotne i dlatego wybrała nordic walking, ale większość po prostu zakochała się od pierwszego marszu. Skąd to się bierze? Otóż nordic walking, jest jedną z najprostszych możliwych aktywności sportowych, a do tego działa kompleksowo na nasze ciało.
Każdy z nas ma wśród znajomych kogoś, kto sceptycznie patrzy na amatorów dwóch kijów. Wprawdzie nasze społeczeństwo już się oswoiło z nordikiem (w Polsce są ponad 4 miliony aktywnych kijkarzy), ale wciąż wisi nad nami widmo chodzenia z kijami jako aktywności senioralnej, przeznaczonej tylko dla osób, które mają problemy ruchowe i potrzebują podparcia, dwóch lasek, dzięki którym utrzymają pion. Nic bardziej mylnego.
Podczas standardowego marszu lub biegu każdy krok to spore obciążenie dla stawów. Siła uderzenia stopy o podłoże i ciężar naszego ciała obciąża najpierw kostki, następnie kolana, biodra i kręgosłup. Niektórzy kijkarze złośliwie mówią, że wcześniej czy później wszyscy spotkamy się na nordicu. Z wiekiem bowiem stawy stają się słabsze i bardziej podatne na uszkodzenia. To jedyna aktywność sportowa, która dorównuje pływaniu.
Gdy idziemy z kijami i prawidłowo się nimi posługujemy, to przy wyprostowanych rękach (ale stosunkowo luźnych) wyprowadzamy dłoń na wysokość pępka, wbijamy kij pod kątem ok. 60 stopni i odpychamy się wypychając rękę za biodro. Dzięki temu siła skierowana jest jednocześnie w górę i do przodu, co nie dość, że odciąża wszystkie nasze stawy, to też przyspiesza krok. Krótko mówiąc, pracujemy całym ciałem, zmniejszając obciążenie.
W momencie wyprowadzenia ręki za biodro aktywujemy mięśnie posturalne i wzmacniamy pancerz mięśniowy wokół kręgosłupa, uruchamiamy również obręcz barkową. Przy marszu nordic walking pracuje aż 90% mięśni naszego ciała. Nawet podczas intensywnego marszu jesteśmy w stanie rozmawiać. Trzeba naprawdę trzymać wyśrubowane tempo, by złapać zadyszkę. Mimo to, nie czujemy się bardziej zmęczeni niż podczas tradycyjnego szybkiego chodu, a de facto nasz organizm pracuje dużo intensywniej.
Wiele osób nie wyobraża sobie szybkiego i wymagającego marszu z kijami. Otóż w Polsce organizowane jest ponad 500 imprez w roku, które przeczą temu stereotypowi! Gdy mamy kije w rękach możemy zmieniać tempo i intensywność dokładnie tak samo jak podczas biegania czy jazdy na rowerze, zatem sami decydujemy jak bardzo konkretny trening da nam w kość i ile z niego wyciągniemy.
Pamiętajmy, że najlepiej stawiać pierwsze kroki z instruktorem, który ukierunkuje nas i wyeliminuje niechciane błędy.
Wpis stworzony we współpracy z portalem
Opublikowano 12 maja 2016 przez admin