Darów - beskidzka kraina.
Co roku wybieram się w tereny Beskidu Niskiego. Przede wszystkim by przemierzać jego trasy rowerem. W tym roku wpadła w moje ręce książka pt. Darów. Moje leśne życie. Autorstwa Jerzego Miliszewskiego. Były leśniczy, z 45-letnim stażem na stanowisku w Nadleśnictwie Darów. I jak pisze we wstępie książki Edward Marszałek: "chłopak z Podlasia, spod Augustowa, po skończeniu Technikum Leśnego w Białowieży, ruszył samodzielnie podbój świata, który w tamtych czasach jawił się jako polski Dziki Zachód. [...] Sama leśniczówka Darów, w której przez wiele lat mieszkał leśniczy Miliszewski z rodziną, była totalną dziczą, długo odciętą od świata [...] Nawet inni leśnicy z Beskidu mówili, że 'trzeba mieć nawalone, by tam mieszkać', na dodatek z żoną i trójką dzieci". I tak zainspirowany tą dzikością, naturalnością, bezludnością postanowiłem przemierzyć szlak wiodący przez Darów.
Auto zostawiłem na parkingu, na tzw. Szachtach, na którym jest duża wiata z piecem, grilem, ławami i stołami. Obok bardzo duże miejsce na palenisko, skąd rozpościera się fenomenalny widok na część Beskidu Niskiego, w kierunku Jaślisk.
Z miejsca "startowego" udałem się w kierunku drogi wojewódzkiej 897 i skręciłem w lewo, w kierunku Moszczańca. Po zaledwie kilku kilometrach, kierunkowskaz pokazał skręt w lewo w kierunku Darowa. Byłej łemkowskiej wsi w Beskidzie Niskim. Początkowo szlak wiedzie po drodze asfaltowej, bardziej po tym co po niej zostało. Jednak to w ogóle nie przeszkadza w chłonięciu przyrody, krajobrazów, zapachu powietrza, trawy. Przed nami niesamowita trasa w leśne tereny Darowa. W miejsca gdzie jeszcze do, niemalże, połowy XX w. żyli i mieszkali ludzie. Gdzie stała piękna cerkiew. Gdzie ludzie uprawiali pola, gdzie żyli obok siebie ludzie różnych wyznań. A, dla których wyznacznikiem czasu były codzienne prace i pory roku. Do czasu wysiedlenia ludności po II wojnie światowej i spalenia wsi w 1946 r.
Sam szlak wiedzie po całkiem dobrej nawierzchni. Rower górski a nawet trekingowy sprawdzi się w warunkach darowskiej ziemi. Słychać tylko szum drzew poruszanych wiatrem, odgłosy ptaków, owadów i górskich potoków.
Ja osobiście jeszcze zjechałem trochę z trasy i wybrałem się na Przełęcz pod Tokarnią 720 m n.p.m., gdzie krzyżują się szlaki przebiega Główny Szlak Beskidzki. Jadąc lasem, w kierunku Przełęczy, natrafiamy na równie dużą, jak na Szachtach, wiatę z kuchnią i całym wyposażeniem, oraz pięknym widokiem, panoramą na Pasmo Bukowicy. Polecam. Po dotarciu na Przełęcz pod Tokarnią, odpoczynku wróciłem ponownie na szlak w Darowie. Chociaż jest możliwość kontynuacji trasy spod Przełęczy bez konieczności powrotu. Na trasie kilka zabytkowych krzyży. Jest też cerkwisko z cmentarzem. Mi jednak nie udało się tam dotrzeć. Co będzie motywacją do powrotu
Jak wspomniałem, powróciłem, skąd przyjechałem, i długi zjazd do Wisłoka Wielkiego. Skręt w prawo w kierunku Moszczańca, na drogę wojewódzką 897 i dalej do miejsca startu (Szachty). Po drodze piękne widoki terenów Jaśliskiego Parku Krajobrazowego.
Dlaczego polecił bym tą trasę, niespełna 30-kilometrową? Przede wszystkim, dla przyrody, spokoju, dźwięków lasu i... totalnego braku ludzi. Prawdopodobnie turyści tam przybywają, jednak jest ich na tyle mało, że nie zakłóca to naszej kontemplacji przyrody.
Szczerze polecam i zapraszam na Podkarpacie, w Beskid Niski :)
Przemek :)
Pobierz trasę w aplikacji
Wpisz kod w wyszukiwarce
Skomentuj